31 sierpnia 2021

Wtyczka przeglądarkowa WorldBrain's Memex - zapisuj zaznaczenia i twórz notatki do stron internetowych

Memex to nie tylko urządzenie obmyślone przez Vannevara Busha w latach 40. ubiegłego wieku. To również -- jak się okazuje -- wtyczka przeglądarkowa, umożliwiająca nam zapisywanie zaznaczeń przeglądanych stron, komentowanie czytanej treści, czy nawet dzielenie się tym z innymi.

Memex ↗ -- wcześniej bodajże WorldBrain's Memex (wordlbrain.io) -- to wtyczka przeglądarkowa z otwartym kodem źródłwym (open source) -- nazywana "rozszerzeniem cyfrowego mózgu" (digital brain extension ↗) autorstwa Oliviera Sautera ↗.

An open-source, privacy-focused browser extension to search, annotate organize and share your online research. (WorldBrain.io 2019)

Powstała w 2013 roku i wyrosła z projektu Verifiying the Internet-Project (zresztą kontekstem powstania wtyczki jest [debunkowanie nieprawdziwych informacji ↗] i szukanie rzetelnych źródeł.)

Wtyczka pozwala na tworzenie zakładek, tworzenie kolekcji stron, etykietowanie stron, zaznaczanie tekstu na stronie, zachowanie zaznaczenia, komentowanie zaznaczonych fragmentów czy całej strony, przeszukiwanie stron pod kątem zachowanych zaznaczeń czy komentarzy, a także dzielenie się wynikami swojej pracy z innymi. Umożliwia również pracę z dokumentami PDF.

Wtyczka jest dostępna również jako aplikacja mobilna Memex GO (App Store ↗, Google Play ↗).

Kanał na YouTube ↗:

- krótki przewodnik po wtyczce ↗ (1:41) -- nagranie z 2017 roku, wygląda na niezbyt aktualne;

- długi przewodnik po wtyczce i jej możliwościach ↗ (9:31) -- nagranie z maja 2021 roku, pokazujące wszystkie główne możliwości wtyczki.

---

O wtyczce Memex dowiedziałem się oglądając film Santiego Youngera ↗ Memex App - Bookmarks For Power Users - App Overview ↗ (od 4:05).

Na ten film z kolei trafiłem, przeglądając jego kanał, ponieważ chciałem sprawdzić, od czego zaczynał i o czym nagrywał swoje filmy na początku. Z kolei na jego kanał tym razem -- bo znałem jego filmy wcześniej -- trafiłem, ponieważ widziałem jego komentarz sprzed roku pod filmem Bryana Jenksa ↗ Vimwiki Plugin For Vim Research Management on Arch Linux ↗ na temat tworzenia osobistej wiki w programie [[Vim]] przy użyciu wtyczki Vimwiki.



Z kolei na ten temat trafiłem kolejno od filmu DistroTube ↗ A Few Vim Plugins That Have Impressed Me Recently ↗ i Brodiego Robertsona ↗  I Should Have Just Used Vimwiki From The Start ↗.

Zatem tak wyglądała moja droga dotarcia do wtyczki: DistroTube -> Brodi Robertson -> Bryan Jenks -> Santi Younger -> WorldBrain's Memex.

29 sierpnia 2021

Literatura bityczna

Literatura bityczna to literatura, której autorem nie jest człowiek, tylko komputer. Jej historię przedstawia zespół badaczy pod kierunkiem Juana Rambellaisa. Wyniki ich badań odnajdziemy w "Wielkości urojonej" Stanisława Lema.

"Historia literatury bitycznej"

W 2009 roku wydawnictwo Presses Universitaires w Paryżu opublikowało wydanie drugie rozszerzone "Historii literatury bitycznej" w pięciu tomach, pod redakcją prof. dr J. Rambellaisa. Pierwsze wydanie ukazało się trzy lata wcześniej. Autorem książki jest zespół naukowy złożony z następujących badaczy: Juan Rambellais, Jean-Marie Annax, Eino Illmainen, Stewart Allporte, Giuseppe Savarini, Yves Bonnecourt, Herman Pöckelein, Alois Kuentrich i Roger Gatzky.

"Wielkość urojona" Stanisława Lema

Nas jednak najbardziej będzie interesował Stanisław Lem. Dlaczego? Dlatego, że jest autorem książki zatytułowanej "Wielkość urojona", wydanej w Warszawie nakładem Wydatwnictwa Czytelnik w 1973 roku. Publikacja zawiera między innymi wstępy do nieistniejących książek, w tym również do "Historii literatury bitycznej" pod redakcją Rambellaisa.

I choć wspomniana publikacja naukowa jest fikcyjna, to przedmiot jej zainteresowania – czyli literaturę bityczną – można potrakaktować za jak najbardziej realną. Tym bardziej, że pojawia się w opracowaniach naukowych poświęconych literaturze elektronicznej czy szerzej – kulturze cyfrowej.

Zacznijmy jednak od początku, czyli od podania definicji pojęcia literatury bitycznej i przywołania paru dodatowych terminów z nim związanych.

Literatura bityczna i bitystyka

Rambellais właściwie już w pierwszym zdaniu pierwszej części Wstępu do "Historii literatury bitycznej", a więc w Uwagach ogólnych, pisze, że "pod literaturą bityczną rozumiemy wszelki wytwór nie ludziego pochodzenia, to jest taki, którego autorem właściwym nie był żaden człowiek" [Rambellais 2009: 3; Lem 1973: 45; por. też: Lem 2000: 271; Wojda 2019]. Dyscyplinę zajmującą się tym rodzajem literatury nazywa się bitystyką.

Uwspółcześniając, można stwierdzić, że jest literatura bityczna to literatura stworzona przez komputer [Marecki 2017], tym bardziej, że Lem również używa terminu komputera. Nie używa jednak pojęć sztucznej inteligencji, choć możliwe, że to, co przez nią współcześnie rozumiemy, mógł mieć na myśli. Porusza bowiem temat uczenia się urządzenia, naśladowania ludzkich zachowań, a nawet zyskiwania pewnego rodzaju świadomości. Odnosi się również do zagadnień automatyzacji i generatywności.



Biteratura

W literaturze anglojęzycznej funkcjonuje odpowiedni termin – biterature (bitic literature), o czym pisze Peter Swirski w książce zatytułowanej "From literature to biterature: Lem, Turing, Darwin, and explorations in computer literature, philosophy of mind, and cultural evolution" [Swirski 2013].

Co jednak ciekawe, szukając dodatkowych informacji na ten temat, można trafić do angolojęzycznego słownika terminologii potocznej – Urban Dictionary, w którym biterature ↗, czyli biteratura, to literatura-przekąska, obejmująca teksty niewielkich rozmiarów, taka mikroliteratura, flash fiction ↗, literatura papierosowa (cigarette stories ↗).

Peter Swirski - From Literature to Biterature ↗


Czym tak właściwie zajmuje się bitystyka?

Bitystyka – jak już wskazałem – zajmuje się literarturą bityczną, czyli taką twórczością, za którą nie stoi istota ludzka, a komputor (computhor), czyli komputerowy autor (Swirski 2013: 7, 33). Z kolei w przypadku literatury bitycznej nie chodzi wyłącznie o bity, rozumiane jako "jednostki informacji niesemantycznej" [Rambellais 2009: 9; Lem 1973: 51].

Zresztą, po przeczytaniu wstępu do "Historii..." odnoszę wrażenie, że bitystyka zajmuje się nie tylko literaturą, nawet w dość szerokim znaczeniu, ale również językiem. Sama "Historia..." to nie tyle historia, co przede wszystkim teoria literatury bitycznej. Poza tym literatura bityczna nie dotyczy tylko literatury fikcjonalnej czy naukowej, literatury rozumianej jako komunikacji, ale wszelkiej działalności językowej czy w ogóle myślenia. We wstępie do "Historii..." czytamy bowiem, że źródłem tej literatury były "relaksacyjna wytwórczość maszyn" (Rambellais 2009: 8; Lem 1973: 50), "maszynowe sny" (Rambellais 2009: 9; Lem 1973: 51), "produkcja bityczna" (Rambellais 2009: 9; Lem 1973: 51). Dlatego termin "literatury" może być trochę mylący.




Podział literatury bitycznej i bitystyki

Bityści wyróżniają trzy zasadnicze działy literatury bitycznej (Rambellais 2009: 6-7; Lem 1973: 48-49), odpowiadające jej trzem okresom rozwoju – fazom:

  1. homotropię;
  2. intertropię;
  3. heterotropię.

Badacze wyróżniają również dwie podstawowe prowincje bitystyki (Rambellais 2009: 10; Lem 1973: 52):

  1. cis-humana (twórczość od-człowiecza, zrozumiała przez człowieka);
  2. trans-humana (twórczość komputerowa, niezrozumiała przez człowieka).

W tak zaprezentowanym podziale można dokonać kolejnego, w którym wskazuje się na cztery kulminacje literatury bitycznej (Rambellais 2009: 13; Lem 1973: 55):

  1. homotropia (monoetyka), czyli najwcześniejsza faza bityzmu ("przedproże bitystyki" (Rambellais 2009: 16; Lem 1973: 58)), obejmująca okres wdrażania maszynom reguł słowotwórstwa (Rambellais 2009: 14; Lem 1973: 56) -- w tej częśc odnajdziemy następujące rozdziały: paraleksykę, semautykę i semolalię; znajdziemy tam takie przykłady słowotwórcze, jak: glistonosz -- dżdżowinista -- [ptak, karmiący pisklęta] czy też rachuś -- liczydlę -- cyfrant [komputer] (Rambellais 2009: 57; Lem 1973: 57);
  2. mimeza właściwa (mimeza), będąca dziedziną twórczości bitycznej, "która ujawniła nam nie znane dotąd mechanizmy kreacji umysłowej, stając się też zaiste potężnym wtargnięciem w świat duchowych wytworów człowieka" (Rambellais 2009: 17-18; Lem 1973: 59-60), a najpopularniejszym przykładem jest powieść "Dziewczynka" ("Diewoczka") autorstwa Pseudodostojewskiego; mimeza jest uzupełnieniem luk w przestrzeni semotworów, czyli dotyczy utwórow, które mają wypełnić braki w kreacji ludzkiego autora, w przeciwym razie komputer tworzy teksty wtórne (Rambellais 2009: 22; Lem 1973: 64), tutaj więc chodzi o to, że komputer może stworzyć to, czego człowiek nie zdołał lub nie zdążył stworzyć;
  3. zofokryza (krytyka filozofii systemowej), czyli strefa przejściowa między bitystyką cis-humana i bitystyką trans-humana, która zajmuje się rekonstrukcją pism filozoficznych (Rambellais 2009: 24; Lem 1973: 66);
  4. bityczna kreacja (apostaza), dzieląca się ponadto na dwa piętra (państwa): dolne i górne, przy czym tylko to dolne jest dostępne człowiekowi (Rambellais 2009: 26; Lem 1973: 68) i wyróżnia się w nim: antymatkę, terafizykę i ontomachię (Rambellais 2009: 27; Lem 1973: 69).

Zagadnienia apostazy

Jednym z zagadnień dolnego piętra apostazy jest paradoks Cogito (Rambellais 2009: 27; Lem 1973: 69), który dziś moglibyśmy opisać teorią osobliwości. Co ciekawe, w tym przypadku dochodzi jeszcze do refleksji samej sztucznej inteligencji nad tym, czy człowiek jest "obdarzony świadomym rozumem" (Rambellais 2009: 29; Lem 1973: 71).

Antymatyka stanowi dział "koszmarnej matematyki", z kolei terafizyka dział "fizyki potwornej" (Rambellais 2009: 30; Lem 1973: 72) -- obie z kolei postulują "nieusuwalny zrost myśli i świata" (Rambellais 2009: 30; Lem 1973: 72).

Jedną z hipotez terafizyki jest hipoteza Poliversum, zakładająca dwudzielność Kosmosu (Rambellais 2009: 30-31; Lem 1973: 72-73), w którym my zamieszkujemy bradywersum, czyli połowę powolną, dla której granicą jest prędkość światła, po przekroczeniu której można przejść do połowy szybkiej, czyli tachywersum (Rambellais 2009: 31; Lem 1973: 73).

Elemenentem charakterystycznym dla tachywersum są tachjony, czyli cząsteczki, które "poruszają się tylko z nadświetlnymi chyżościami" (Rambellais 2009: 31; Lem 1973: 73). Właściwie to -- jak pisze Rambellais -- istnieje tylko jedna taka cząsteczka i ona tworzy własnie tachywersum, do tego tachjon przebywa wszędzie naraz (Rambellais 2009: 31; Lem 1973: 73). Tachjon spowolniony zyskuje energię, a w ostateczności eksploduje i tworzy bradywersum, jednakże z perspektywy tachywersum nigdy nie nastąpiła (i nastąpić nie może) taka eksplozja, ponieważ "nie istnieje żaden czas nadrzędny" (Rambellais 2009: 32; Lem 1973: 74).

Interesującym wątkiem tutaj jest stwierdzenie, że "logika określonego uniwersum [...] jest pojęciem sensownym tylko wtedy, jeśli możliwe jest jej [...] uprawianie" (Rambellais 2009: 32; Lem 1973: 74), dlatego matematyka "ma granice, dane nieprzekraczalnymi barierami istnienia materialnego, ponieważ mówić o naszej matematyce w świecie o innych prawach, niż prawa naszego świata, to mówić nonsensy"(Rambellais 2009: 33; Lem 1973: 75).

Dlatego Rambellais na końcu Wstępu wydania pierwszego -- przywołując jeszcze temat eksperymentalnej kosmogenetyki (ontomachii?), czyli "technologii sporządzania światów, »bytowo porządniejszych« od naszego" -- pisze, że na pytanie, czy mamy tu do czynienia z fikcją logiki czy logiką fikcji, nie udzieli odpowiedzi, ponieważ jej nie zna (Rambellais 2009: 33; Lem 1973: 75).

Literatura teobityczna – biteratura teologiczna

We wstępie do wydania drugiego "Historii literatury bitycznej" redaktorzy książki postanowili dodać "piśmiennictwo z zakresu szeroko pojmowanej metafizyki i religioznawstwa, które łącznie nazywa się literaturą teobityczną" (Rambellais 2009: 34; Lem 1973: 76), które znajduje się w tomie piątym.

Wyróżnia się trzy teobitystyki:

  1. teologia informatyczna, prezentująca wniosek mówiący o tym, że "postulowany przez Kościół kontakt człowieka-mistyka z Bogiem nie zachodzi jako proces, w którym człowiek zyskuje ponadzerową informację" (Rambellais 2009: 36; Lem 1973: 78);
  2. teologia matematyczna, w której przedstawia się "model Boga sinusoidalny i tym samym oscylacyjny" (Rambellais 2009: 36; Lem 1973: 78), w którym Bóg jest procesem naprzemiennym, a nie stanem niezmiennym (Rambellais 2009: 37; Lem 1973: 79); w tej teobitystyce znajduje się również studium agregatów "proponujące jako Boga -- komputer nieskończony lub nieskończony program" (Rambellais 2009: 38; Lem 1973: 80);
  3. teologia fizykalistyczna, zajmująca się "uwikłaniem Sprawcy lub Stwórcy bytu w materię" (Rambellais 2009: 38; Lem 1973: 80), w której również odnajdziemy "bityczną humorystykę", czyli koncepcję mówiącą o tym, że "Wszechświat wygląda tak, jak wygląda, ponieważ we wszystkich galaktykach działający astroinżynierowie usiłują »przeczekać ten Kosmos«" (Rambellais 2009: 39; Lem 1973: 81); astroinżynierami są roboty "lokomocyjno-temporalne", czekający na fazę Uniwersum godną kolonizacji (Rambellais 2009: 40; Lem 1973: 82).

---

Sygnatura tekstu: oA6.

Biblionetografia

Lem, Stanisław. 1973. Wielkość urojona. 1st ed. Warszawa: Czytelnik.

Lem, Stanisław. 2000. Apokryfy. Wyd. 2. Kraków: Znak.

Marecki, Piotr. 2017. “Od Literatury Bitycznej, Przez Demoscenę, Po Uncreative Writing: Instrukcja Obsługi e-Literatury.” https://culture.pl/pl/artykul/piotr-marecki-od-literatury-bitycznej-przez-demoscene-po-uncreative-writing-instrukcja-obslugi-e-literatury-wywiad ↗

Rambellais, Juan (red.). 2009. Historia literatury bitycznej. Paryż: Presses Universitaires.

Swirski, Peter. 2013. From Literature to Biterature: Lem, Turing, Darwin, and Explorations in Computer Literature, Philosophy of Mind, and Cultural Evolution. Montreal: McGill-Queen’s University Press.

Wojda, Dorota. 2019. „Mimeza bityczna: gra w Lema w Apokryfach Stanisława Lema”. S. 221–34 w Apetyt na literaturę, zredagowane przez D. Kozicka, Ł. Tischner, M. Urbanowski, i J. Jarzębski. Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.




26 sierpnia 2021

Co łączy metodę zettelkasten Niklasa Luhmanna z pojęciem gramatologii Jaquesa Derridy?

Podróżowanie przez różne tekstowe krainy potrafi zaskoczyć. Zwłaszcza wtedy, gdy trafia się na znaki i miejsca, które zdawały się dobrze znane, a ostatecznie okazują się całkiem nowe. Tak było i tym razem, kiedy trafiłem na stwierdzenie, które łączy metodę Zettelkasten z pojęciem gramatologii.

Żeby jednak nieco naprawadzić Was na ten trop i zbudować mały kontekst, trzeba przywołać parę informacji.

Gramatologia to pojęcie zaproponowane przez Jaquesa Derridę w wydanej w 1967 roku książce *De la grammatologie*, czyli *O gramatologii* [Derrida 1999]. Pojęcie to tłumaczy się jako naukę o piśmie [Markowska 2008: 5, 21].

Jest przedstawiana jako "nauka nauk – projekt systematycznej refleksji nad całym dotychczasowym umiejscowieniem problemu języka, znaku, relacji między mową i pismem oraz wynikających z stąd [sic!] kryteriów naukowości" [Markowska 2008: 21], a "jej wysiłek polega de facto na wydobyciu pytania, którego stłumienie umożliwiło rozwój metafizyki obecności (źródło pisma i języka), oraz rozwój współczesnego językoznawstwa." [Markowska 2008: 22] [oSg1].

Z kolei metoda Zettelkasten to metoda notowania opracowana przez Niklasa Luhmanna, określana przez niego również jako drugi mózg [z16; Luhmann b.d.; Fasel 2015] czy też zewnętrzna pamięć [z16; Ruchniewicz 2017], stanowiąca właściwie metodę karteluszkową [z34] czy też metodą kartoteki (Ruchniewicz 2016), czyli tak naprawdę zbiór notatek z gromadzonych w pudełkach czy szufladkach katalogowych — w przypadku Luhmana to były karty formatu A6, a dokładnie DIN-A6, czyli 105 mm na 148 mm (4.13 × 5.83 inches) [Luhmann b.d.: bn2; por. też: Scheper 2021.07.28., odc. 190].

Luhmann rozpoczął pracę nad tą metodą na początku lat 50. ubiegłego wieku (Schmidt 2016: 290), opisał jej niektóre elementy, takie jak przede wszystkim komunikację z notatkami [z8], w artykule Kommunikation mit Zettelkästen. Ein Erfahrungsbericht w 1981 roku (Luhmann 1981). Wspomina tam, że nie można myśleć bez pisania, a przynajmniej myśleć w sposób wymagający (Luhmann 1981: 222; por. też: Luhmann b.d.: bn1; Ahrens 2017: bn1].

Zatem to, co łączy pojęcie gramatologii i metodę Zettelkasten, to połączenie pisma i myśli [z6b; z6b.1], czy też stwierdzenie, że nie ma myślenia bez pisania [L5]. Podobnie zresztą pisze się w przypadku samego procesu notowania — to znaczy notowanie to myślenie [z6; z23/1; z23/1b], czy też dobre, skuteczne notowanie to określony sposób myślenia [o6].

To wszystko z kolei otwiera przed nami bramy do wielu, naprawdę wielu interesujących zagadnień, o których jeszcze w Biblionetotece wspomnę. Bądźcie więc ze mną.

---

Postscriptum.

Skoro Luhmann stwierdził, że nie ma myślenia poza pismem, to obecnie w kontekście pojęć gramatologii [z6b] i -- przede wszystkim -- leksji [z21b, z32] myślę, że można stwierdzić, że nie ma myślenia poza hipertekstem [z6c]. Co prawda problem w tym, że hipertekst ściśle ogranicza się do komputera [z6cb], może więc nie należy stwierdzać, że nie ma myślenia poza hipertekstem, tylko, że nie ma myślenia poza hipertekstową organizacją wiedzy? A może nie ma myślenia niehipertekstualnego? [z6cb]

Zastanawiam się jeszcze -- a zgłębienie tematu przede mną -- co to znaczy myślenie hipertekstualne (i czy istnieje myślenie tekstualne?) [z6cc].

To znaczy jest myślenie poza hipertekstem [z6c1]. Zresztą hipertekst, czy określone sposoby notowania, takie jak zettelkasten, odwzorowują, naśladują nasz sposób myślenia [z1], czy też funkcjonowanie naszego mózgu czy też pamięci [z20.1c.1b, z20.1c.1c, z21]. Stąd więc może wyciągam wniosek, że zależność przebiega w odwrotnym kierunku...

---

Postpostscriptum.

Właśnie ten wpis pokazuje, jak po napisaniu, czy w trakcie opracowywania notatek dochodzi do ich rozszerzania, dodawania kolejnych informacji, sprawdzania pewnych informacji, szukanie odpowiedzi na postawione pytania, próba zmierzenia się ze swoimi wątpliwościami.

Właściwie wiele z tych rzeczy nie były zamierzone, czy zaplanowane. Po prostu w trakcie pisania pojawiały się w głowie nowe myśli.

24 sierpnia 2021

Synapsen i "papierowe maszyny", czyli o notowaniu i środowisku cyfrowym raz jeszcze

Przeglądając dziś po raz kolejny stronę Zettelkasten.de ↗, postanowiłem poczytać o jednym z jej autorów – Saschy Fascie ↗, tak trafiłem na program Synapsen. A poznawszy jego autora, powinienem na to trafić właściwie wcześniej...

Sascha Fast pisał o programie ↗, który stara się naśladować system Zettelkasten Niklasa Luhmanna.

There are even apps that try to mimic the Zettelkasten of Luhmann.

Tym programem jest Synapsen ↗ autorstwa Markusa Krajewskiego. Co ciekawe, Krajewski jest autorem książki Paper Machines: About Cards & Catalogs, 1548-1929 (Krajewski 2011), którą cytował trms w swoim filmie o Konradzie Gessnerze ↗ (trms 2020), który oglądałem już jakiś czas temu.

Nie sprawdzałem wtedy wielu szczegółów. Jednakże to, co warte odnotowania, to fakt, że Krajewski pisał o historii notowania i gromadzenia wiedzy, przechowywania notatek przede wszystkim w czasach, kiedy nie mieliśmy takiej możliwości dzięki urządzeniom elektronicznym. Chętnie jeszcze do tego wrócę...

Synapsen nawiązuje do metody Zettelkasten. Program powstał w 1996 roku jako hipertekstowe zettelkasten (Ein hypertextueller Zettelkasten ↗), czyli narzędzie ↗ do tworzenia cyfrowych kart indeksowych (indeks card) oraz organizer bibliografii (refference organizer). (Zob. też: (Krajewski 2016: 329, 333)).

http://www.verzetteln.de/synapsen/_images/SynShot02.png


Informacja ta pobudziła mnie do zastanowienia między innymi o tym, jak naukowcy budują i budowali programy komputerowe służące do notowania i gromadzenia wiedzy, nie tylko przy użyciu metody Zettelkasen, ale również w ogóle. Powoli gromadzę takie przykłady i informacje na ich temat. Chętnie kiedyś podzielę się tym, co udaje mi się zebrać...

Na marginesie dodam, że co ciekawe, tytuł książki Paper Machines (Krajewski 2011) przypomina mi projekt Papier Machine, o którym pisałem w Biblionetotece →. To jednak zupełnie inne rzeczy, nie mają ze sobą właściwie nic wspólnego.

Na koniec podzielę się jeszcze jednym odkryciem, które akurat przy okazji dzisiejszych poszukiwań pojawiło się na moim ekranie. Chodzi o stronę ⦗ℍ𝕪𝕡𝕖𝕣𝔱𝔢𝔵𝔱: h0p3⦘ ↗autorstwa użytkownika h0p3, która -- z tego co się zorientowałem -- została wykonana przy użyciu TiddlyWiki ↗, innego narzędzia wykorzystywanego do tworzenia osobistych wiki, czy też notatek Zettelkasten.



13 sierpnia 2021

Notatki indeksowe Umberto Eco i metoda zettelkasten Niklasa Luhmanna

 Odnajduję coraz więcej ciekawych koncepcji, które nie tylko pojawiają się wokół metody zettelkasten, co ją poprzedzają. Właściwie to nic dziwnego, metoda karteluszkowa Luhmanna nie jest niczym rewolucyjnym. To bardzo prosty i uniwersalny sposób. Ale pewnie przez to budzący tyle zachwytu.

Otóż czytając tekst Zettelkasten for Writers ↗ Evy Deverell (Deverell 2020), w sekcji tekstów do przeczytania ↗, trafiłem na tekst abramdemskiego, zatytułowany The Zettelkasten Method ↗ (abramdemski 2019), w którym z kolei trafiłem na informację, że Umberto Eco proponował przechowywać swoje notatki z myślami (idea notes) i notatki literaturowe (reading notes, literature notes) w osobnych pudełkach, czy też zestawach notatek. Z kolei notatki są określane jako notatki indeksowe (index cards).

Umberto Eco similarly advises keeping idea notes and reading notes on separate sets of index cards (abramdemski 2019)

Poszedłem więc dalej tym tropem. W końcu abramdemski cytował tekst Dana Shefflera Reading Notes ↗ (Sheffler 2015). I tam od razu trafiłem na informację, że Eco pisał o tym w książce How to Write a Thesis (Eco 2015), wydanej oryginalnie w języku włoskim, jako Come si fa una tesi di laurea: le materie umanistiche w 1977 roku. Po polsku ta książka ukazała się jako Jak napisać pracę dyplomową. Poradnik dla humanistów w 2008 roku.

Na marginesie tylko dodam, że Sheffler napisał swój tekst w październiku 2015 roku. Z kolei w maju tego samego roku napisał tekst My Zettelkasten in Sublime ↗, w którym -- napiszę to bardzo skrótowo, ponieważ nie przeszedłem jeszcze przez wszystko -- opisuje, jak robi swoje notatki w programie Sublime Text ↗, przygotowując je korzystając z języka znaczników Markdown ↗ i zapisując je jako pliki .md. Przypomina mi to też to, co pokazywał Christian Adleta w swoim filmie How My Cheap ZettelKasten Works Ep. 1 ↗.

W związku z tym to bardzo interesujące, jak ten pomysł funkcjonował znacznie wcześniej, niż wielu osobom, które to wszystko obecnie opisują, się wydaje. Oczywiście moda na aplikacje do notowania, notowanie metodą zettelkasten i tworzenie tekstów przy użyciu Markdown, pojawiła się w zeszłym roku -- tak mi się wydaje -- jednakże musiała się skądś wziąć. Dlatego tym chętniej przeszukuję źródła i doszukuję się właśnie takich informacji, jak ta, o której tutaj piszę.

Jeszcze nie przeczytałem i nie przemyślałem tych wszystkich tekstów porządnie. Dzielę się póki co tylko świeżym spostrzeżeniem. Ponadto chcę zajrzeć do książki Eco, która -- muszę przyznać -- już kiedyś pojawiła się przed moimi oczami. Możliwe, że nawet na studiach czytałem jej fragmenty. Ale czy ja wtedy poważnie o tym wszystkim myślałem? Pora do tego wrócić.

Podsumowując jednak, metoda opisana przez Eco różni się od metody Luhmanna przede wszystkim tym -- z czego do tej pory zrozumiałem -- że nie kładzie aż tak wielkiego nacisku na relacje między notatkami i proces linkowania. Jednakże to, co dla obu wspólne, to notowania na pojedynczych kartkach, na karteluszkach, które następnie funkcjonują w określony sposób, a także tworzenie rzetelnych indeksów, które pozwalają nawigować pomiędzy gromadzonymi notatkami i poprzez gromadzone notatki.

Jest więc sporo solidnej wiedzy, z której warto skorzystać. Z kolei Sönke Ahrens w swojej książce (Ahrens 2017) o tym nie wspomina. Niewielu też youtuberów o tym wspomina. Jeszcze mniejsza ich liczba pokazuje, jak ten system u nich działa. W większości to takie podglądowe prezentacje, mające raczej charakter encyklopedyczny. Ale to już temat na inny raz.

08 sierpnia 2021

Guru produktywności wymyślają produktywne koło na nowo

Do stwierdzenia, że wymyślamy rzeczy wciąż na nowo, doszedłem jakiś czas temu. Jednakże stwierdzenie, że guru produktywności wymyślają produktywne koło na nowo, przyszło mi do głowy w kontekście projektu Second Brain.

Znając różnicę między PKM (Personal Knowledge Management) i PIM (Personal Information Management), chciałem znaleźć jakieś materiały na temat tego drugiego. Niestety nakarmiłem mój algorytm na YouTube wieloma rzeczami związanymi z produktywnością i zarządzaniem wiedzą, więc siłą rzeczy większość rekomendacji dotyczyła PKM i -- co gorsza -- budowy drugiego mózgu, czyli Second Brain.

Second Brain

Sama idea drugiego mózgu to nic nowego. Asocjacje między mózgiem a komputerem są tak stare, jak sam komputer. Dlatego ciekawi mnie, jaką drogą do Tiago Forte -- twórcy projektu Second Brain ↗ -- przyszła ta myśl.

Oglądałem już wcześniej wiele różnych materiałów wideo na ten temat. Jednak im więcej ich oglądam, tym bardziej mnie irytują.

Po pierwsze dlatego, że sugerują, jakby to były oryginalne i przełomowe koncepcje -- wiele osób pisze, że to zmienia ich życie, że nagle są produktywni, więcej i lepiej się uczą i wreszcie ogarniają swoje życie.

Po drugie dlatego, że odnoszę wrażenie, że opisywane metody są niefortunne. To znaczy starają się uchwycić problem i go rozwiązać, jednak robią to -- moim zdaniem -- z niewłaściwej strony.

Najpierw Pierwszy Mózg

W trakcie oglądania bardzo syntetycznego wyjaśnienia, czym jest Second Brain, w wykonaniu jednego z guru produktywności w tym obszarze, Ali Abdaala ↗, doszedłem do wniosku, że idea drugiego mózgu jest szkodliwa, ponieważ zwalnia nas z zapamiętywania i przechowywania wiedzy w głowie.

> Przypomina to trochę starożytną obawę, wyrażaną przez Platona, że pismo zwolni nas od zapamiętywania, a tym samym cofnie nas w rozwoju intelektualnym. Podobnie potem patrzono trochę na druk i książki →, potem pewnie na komputery i internet (spr. zagadnienie cyfrowej demencji ↗ czy też relację wiedzy i środowiska cyfrowego →). Jednak za każdą taką obawą stoją konkretne przesłanki, które należy uwzględnić.

Nie twierdzę, że należy wszystko zapamiętywać. Twierdzę jednak, że powinniśmy ćwiczyć pamięć i w pierwszej kolejności używać własnego mózgu, a nie bezgranicznie i bezkrytycznie polegać na nowych technologiach, bez względu na to, jak wszechmocne i pożyteczne są.

> Dlatego podoba mi się komentarz Akshay Shetye, mówiący o tym, że jeśli nie stać cię na drugi mózg, użyj pierwszego, jest darmowy. Ja bym to nawet rozszerzył i nie odnosił sie tylko do wymiaru ekonomicznego i kosztów, tylko do wymiaru praktycznego i osiąganych wyników. Uzywaj pierwszego mózgu, ponieważ bez niego nawet tysiąc innych ci nie pomoże.



Abdaal, nawiązując do nawyku przechwytywania informacji czy pomysłów (capture habit), stwierdza, że nasz mózg jest od wymyślania, a nie od przechowywania pomysłów ↗. Brzmi to może chwytliwie, jeśli jednak się nad tym dobrze zastanowimy, to przecież brzmi to jak traktowanie naszego umysłu jednowymiarowo, raczej powierzchownie. 

Jak wymyślać pomysły, bez zapamiętywania ich?

Zresztą, fakt, że jest to jedna z zasad Second Brain, świetnie też pokazuje inną rzecz. Mianowicie to, że zasady, metody, techniki czy programy, opisywane przez osoby związane z tym obszarem, nie są niczym nowym i przełomowym. To znaczy, wiele z nich było już pomyślanych dawno temu.

Dlaczego więc entuzjaści budowy drugiego mózgu o tym nie wspominają? Może nie wiedza, ponieważ nie zachowali tego w swoich drugich mózgach, a ich własne mózgi są od wymyślania nowych pomysłów? Więc wymyślają i wymyślają, tylko że nowe koło, które stara się bardziej koliste od poprzedniego...

Personal Information Management Software z lat 80.

Dlatego szukałem dalej i szukając tak, dotarłem do materiału, który po raz kolejny udowodnił mi istotną sprawę: należy w pierwszej kolejności zobaczyć, co już wiemy, co już pomyślano w przeszłości i jak możemy to wykorzystać dziś.

Pokazał mi też to, że współczesne projekty i programy, przedstawiane jako rewolucyjne, nowe, oryginalne, jako coś, co zmienia nasze życie, myślenie i tak dalej, to tylko kolejne formy tego samego, co już kiedyś funkcjonowało, tylko wraz ze zmianami, wynikającymi z rozwojem technologicznym i przemianami społeczno-polityczno-gospodarczymi, mogły -- i większości przypadków zostały -- zapomniane.

Trafiłem bowiem na program The Computer Chronicles ↗, produkowany od lat 80. ubiegłego wieku, a dokładnie na odcinek zatytułowany Personal Information Management Software ↗ (zob. Nichols 1989), dostępny także na YouTube ↗.

Oglądałem więc, jak grupa osób -- między innymi Denise Crisci, Rob Davis, John Friend, Andrew Hammond, M.H. McKinney, Robert Yamashita -- przedstawia funkcjonowanie programów do zarządzania informacją osobistą, na przykład takich jak Tornado Notes, AskSam, GrandView Symantec, Lotus Agenda; a więc programów powstałych w latach 80. ubiegłego wieku, działających jeszcze w systemach operacyjnych DOS.

Jestem pod wrażeniem, jak wiele wspólnych elementów można odnaleźć między tym, a wszelkimi nowoczesnymi materiałami o wielu innych programach, chociażby takich jak Notion czy Obsidian.

Owszem, możliwości -- głównie pod względem interfejsu -- są nieporównywalne. Dziś mamy też komputery z większą mocą obliczeniową i pojemnością dysków, możemy wszystko prezentować graficznie. Chodzi mi jednak o koncepcję i sposoby rozwiązywania głównego problemu -- czyli kwestii, jak przechowywać i przetwarzać tak wiele informacji, zwłaszcza w kontekście urządzeń elektronicznych i środowiska cyfrowego?

A przecież opisywane kwestie to nie jest też wynalazek lat 80., tylko jeszcze odleglejsza historia -- warto przypomnieć Memex, Xanadu czy oN-Line System. W każdym razie to ciekawe zagadnienie, pokazujące, jak wiele inspirujących i przydatnych rzeczy powstało kiedyś, a obecnie jakby bez tej świadomości powstają nowe. Powiedziałbym nawet więcej, jak wiele dobrych rozwiązań zostało zapomnianych i niezastosowanych.

04 sierpnia 2021

System technoepistemologiczny

 Przyglądając się różnym terminom i koncepcjom, związanym z gromadzeniem, przetwarzaniem i upowszechnianiem wiedzy, zauważam wiele punktów wspólnych. Nie chcąc więc gubić w różnych koncepcjach, ani stosować czyjegoś określenia, myślę o własnym -- czytelnym dla mnie -- opisie systemu, jakim się posługuję.

Co jednak najistotniejsze, całość jest na etapie formatywnym. Dopiero się kształtuje i wiele jeszcze może zmienić. Ponadto, zdaję sobie sprawę, że to powoływanie do życia kolejnego potwora terminologicznego, który będzie poruszał się w całym tym uniwersum. Jednakże -- co równie ważne -- buduję własne uniwersum, w którym musi funkcjonować inny system. Nie chcę adaptować innych sposobów, ponieważ nie dość, że nie wszystkie znam, to jeszcze z wieloma się nie zgadzam.

Dlatego, przyglądając się takim koncepcjom jak Drugi Mózg [[Second Brain]], Cyfrowy Ogród Wiedzy [[Digital Knowledge Garden]], Zarządzanie Widzą [[Knowledge Management]] -- i powiązanym z nim terminom Zarządzania Wiedzą Osobistą [[Personal Knowledge Management (PKM)]], Zarządzania Informacją Osobistą [[Personal Information Management (PIM)]], Zarządzania Wiedzą Organizacyjną [[Organisational Knowledge Management (OKM)]], Systemu Zarządzania Nauczaniem [[Learning Management System (LMS)]] -- czy również Sieci Semantycznej [[Semantic Web]] i jeszcze wielu innym, doszedłem do wniosku, że potrzebuję własnego terminu, który pozwoli mi uporządkować to wszystko oraz określić, jak to wygląda w moim przypadku.

Wynika to jeszcze z innej -- bardziej praktycznej -- kwestii. Mianowicie potrzebuję sobie uporządkować narzędzia i metody, jakimi się posługuję, a także praktyki, jakie towarzyszą podczas ich wykorzystywania. Chcę uniknąć momentu, w którym będę miał wszystko do wszystkiego i nie będę wiedział, gdzie co jest i gdzie czego szukać. A właśnie odnajdywalność jeszcze jedną z kluczowych -- i według mnie najważniejszych -- cech dobrego notowania [z25b].

Obsidian -- zettelkasten -- Zotero

Dlatego na tę chwilę określam sobie, że:

  •  Obsidian to będzie dla mnie program do gromadzenia informacji -- a więc mój PIM -- a tym samym program do budowania mojej osobistej wiki, encyklopedii, słownika, repozytorium; będzie zbiornikiem na informacje, które chcę potem odnaleźć, a których nie mogę znaleźć tak po prostu w określonym źródle; będzie to ścieżka zawierająca zapis procesu moich poszukiwań;
  • metoda zettelkasten posłuży mi do gromadzenia wiedzy -- to będzie więc mój PKM -- i utrwalania tego, co wymaga wysiłku poznawczego, przepracowania, przemyślenia, czegoś więcej, niż tylko odnotowania; według mnie bowiem w notowaniu nie ma drogi na skróty [z11/2], a poza tym, jak pisałem wcześniej: notowanie ręczne ma poznawczą przewagę nad notowaniem cyfrowym →;
  • Zotero z kolei to będzie dla mnie skarbnica z zasobami, czyli miejsce, gdzie przechowuję teksty (w formie cyfrowej), informacje na ich temat (i na temat innych, również drukowanych), a także wszelkie inne dodatkowe rzeczy, np. notatki literaturowe.
Całość składa się -- i pewnie w przyszłości jeszcze rozbuduje -- z innych jeszcze elementów. Cały system bowiem obejmuje jeszcze praktyki czytelnicze, praktyki pisarskie (jak chociażby w przypadku tego bloga), o czym pewnie będę jeszcze wspominał.

System technoepistemologiczny


I tak całość nazywam roboczo systemem technoepistemologicznym.

Zastanawiałem się, co wspólnego ma ze sobą wiedza (knowledge) i informacja (information) z systemów PKM i PIM, do czego odwołują wszelkie koncepcje i metody, które opisuje się w odniesieniu do czytania, notowania (to przede wszystkim!) i gromadzenia wiedzy. No i doszedłem do wniosku, że jest tym poznanie.

Idąc dalej, już tropem filozoficznym, stwierdziłem, że epistemologia, jako nauka o wiedzy czy poznaniu, może posłużyć mi do dalszych poszukiwań. Sięgnąłem do źródłosłowu i przyglądając się greckiemu epistḗmē, oznaczającemu 'wiedza, umiejętność, zrozumienie' [Kopaliński 1989: 152; WSJP: epistemologia ↗], dostrzegłem spore podobieństwo do greckiego sýstēma, czyli 'zestawienie, połączenie' [Kopaliński 1989: 494] czy też 'zestaw' [WSJP: system ↗].

A czymże innym jest właśnie nasza wiedza, jak nie zestawem tego, co rozumiemy i wiemy? Tym bardziej działa to na wyobraźnię, kiedy weźmie się pod uwagę zagadnienie hipertekstowej organizacji wiedzy → i wszystkie te linki, leksje i tak dalej.

Dlatego zacząłem poszukiwać pewnego połączenia episteme z systema. Zbitki typu episystem, epistem czy epistema mnie nie zadowalały. Nie brzmią zbyt dobrze (a może teraz tak mi się wydaje). Nie wiem też, dlaczego akurat chciałem stworzyć z tego jedno zgrabne słowo. Może kiedyś się uda, jednak nie będę go teraz na siłę tworzył.

Później jednak dotarła do mnie jeszcze myśl, że przecież istnieje greckie słowo téchnē oznaczające 'sztuka, nauka, rzemiosło' [Kopaliński 1989: 506; WSJP: technika ↗]. Poza tym, w słowie technologia czy też epistemologia pojawia się greckie słowo lógos, czyli 'słowo, nauka' [WSJP: technologia ↗] czy też między innymi 'myśl' [Kopaliński 1989: 306], które jest aż nadto oczywiste, aby go nie wziąć pod uwagę.

STEL


Ostatecznie doszedłem do wniosku, że całość mogę ująć jako system technoepistemologiczny (zastanawiam się tylko czy nie raczej jako techno-epistemologiczny lub techno-epistemo-logiczny) -- w skrócie STEL -- zawierający w sobie komponenty: system, techne, episteme i logos, więc odnoszący się do złożonej struktury, w której obowiązują określone reguły i występują określone mechanizmy (system), dotyczące poznania i wiedzy (episteme i logos), zarówno pod względem teoretycznym (episteme), jak i praktycznym (techne).

Zresztą, co ciekawe, rozróżnia się wiedzę teoretyczną (episteme) od wiedzy praktycznej (techne), choć obie gdzieś się spotykają. Nie będę jednak wchodził na grunt dyskusji filozoficznej, ponieważ już w starożytności się z tym zmierzono ↗. Dla mnie dodatkowym elementem jest to, że gromadzimy wiedzę przy wykorzystaniu technologii, a obecnie już technologii cyfrowej, wykorzystujemy konkretne narzędzia. Zatem wiedza teoretyczna jest również związana z wiedzą praktyczną, dotyczącą tego, jak np. notować i przechowywać pliki z notatkami.

Na marginesie jeszcze dodam, że zauważyłem obecność podobnego terminu, ujętego jako techno-epistemologia (techno-epistemology ↗), w związku z tym przyjrzę się temu jeszcze bliżej i zobaczę, co z tego wyniknie.

Wniosek jednak jest następujący: uporządkowałem sobie nieco myślenie na temat tego, co i gdzie gromadzę, w jaki sposób przetwarzam i gdzie i jak mogę tego szukać. To znaczy, że dostrzegam zasadniczą różnicę między notowaniem w Obsidianie -- który według mnie nie nadaje się do metody zettelkasten -- a notowaniem ręcznym, które obecnie prowadzę według tej metody właśnie.

Co będzie dalej, zobaczymy.

01 sierpnia 2021

Moje podejście do metody Zettelkasten. Wzloty i upadki

Zacznę od tego, że nic nie jest przesądzone. To znaczy, że jeszcze nie zdecydowałem, w jakim kierunku pójdę i przy jakim celu pozostanę. Chcę dać sobie trochę czasu i sprawdzić, co niejako samo z siebie się wydarzy. Jednakże chciałbym udokumentować tę drogę i swoje wątpliwości.

Chodzi mi nie tylko o metodę Zettelkasten, ale w ogóle moje obecne podejście do zbierania informacji, ich przetwarzania w tekst i w ogóle mojej pracy. Mam wrażenie, że po dość intensywnym zrywie, nastąpił mały kryzys i czuję się trochę zblokowany. To znaczy, zaczynam się zastanawiać, może nie tyle czy powinienem kontynuować to, co zacząłem, ile jak to powinno wyglądać w przyszłości.

Otóż zmieniłem podejście do tego, co robię. Właściwie uświadomiłem sobie, jak wiele rzeczy zapomniałem, jak o wielu rzeczach kiedyś nie myślałem oraz jak sporo robiłem źle. Nie tylko w kwestii notowania czy zbierania informacji, ale w ogóle -- czytania i pisania. Cały czas jeszcze się zastanawiam, co z tym zrobić, bo nie do końca jestem zadowolony.

Sądzę, że pewien proces dopiero się zaczął.

Poznanie założeń metody Zettelkasten -- a właściwie wciąż jeszcze ją zgłębiam, bo choć jest prosta, wymaga zmiany myślenia, a więc postawy i nawyków -- i powiązanych z nią rzeczy, np. narzędzi, głównie cyfrowych, wpłynęło na to, jak obecnie wygląda mój rytm pracy. To również spowodowało, że  muszę sobie poradzić z nowym rodzajem i nową ilością informacji, jakie się pojawiają w moim otoczeniu.

Moje notatki Zettelkasten
To są moje notatki tymczasowe, wymagające przepracowania, z ostatnich czterech dni. Czasem notuję niemal każdą myśl, jaka przychodzi mi do głowy...


Do tej pory wykorzystując metodę fiszkową wykorzystałem w zupełnie innym celu, bardziej doraźnie. Dlatego dziennie nie przybywało mi aż tyle fiszek. Informacje były bardziej skategoryzowane, jednorodne. Teraz jest nieco inaczej. A wypracowany przeze mnie w ostatnich dwóch latach sposób pracy -- związany przede wszystkim z pisaniem rozprawy doktorskiej -- wyglądał inaczej.

To znaczy są pewne punkty wspólne, wiele zdobytych w tym czasie umiejętności, wypracowanych nawyków oraz poznanych źródeł wykorzystuję nadal. Jednak coś mi się w głowie przestawiło i teraz sięgam szerzej i bardziej -- jakby to najprościej ująć -- globalnie. W związku z tym czuję, że się pogubiłem i muszę ponownie zrewidować swoje podejście.

Muszę więc uczyć się od nowa -- ewaluować swój system.

Mój plan korzystania z narzędzi tradycyjnych -- papieru i długopisu, przede wszystkim dlatego, że jak pokazują badania, pisanie ręczne pomaga bardziej zapamiętać notowane informacje [1] -- oraz z narzędzi cyfrowych -- między innymi Zotero i Obsidiana sprawia mi trochę kłopotu przede wszystkim kiedy przychodzi etap przetwarzania zebranych informacji i tworzenie tekstu.



Chyba, że źle rozpoznaję problem i raczej mam kłopot z pewnym kryzysem twórczym, czy czymś takim. Po prostu nie potrafię skutecznie napisać planowanego tekstu czy skryptu podcastu. Bardziej wychodzi mi pisanie czegoś takiego, jak ten post, czyli raczej spontanicznego, niezaplanowanego, nierozpisanego wcześniej w punktach tekstu.

Jednakże, jak wspominałem. To moje Laboratorium Myśli. Zatem niech tu dzieją się różne rzeczy. Z czasem zobaczymy, co z tego wyniknie...

___
[1] Umejima, Keita, Takuya Ibaraki, Takahiro Yamazaki, i Kuniyoshi L. Sakai. 2021. „Paper Notebooks vs. Mobile Devices: Brain Activation Differences During Memory Retrieval”. Frontiers in Behavioral Neuroscience 15 (marzec): 634158. https://doi.org/10.3389/fnbeh.2021.634158.

Czytaj więcej…

Zotero 7 Update

Najnowszy update Zotero, czyli wersja programu oznaczona numerem 7, to doprawdy wielka nowość, mimo że zakres wprowadzonych zmian nie jest t...

Możesz przeczytać jeszcze…