23 czerwca 2019

Świat e-literacki jako rama odniesienia e-literatury

Pewnie też miewacie co jakiś czas takie niezrozumiałe przebłyski intuicji, które w efekcie okazują się niezwykle pomocne. Dzięki nim w kompletnie nieprzewidywany sposób można trafić na coś, często coś niewielkiego i niepozornego, co pozwala pchnąć od dawna nieruszoną robotę do przodu. Tak też jest w moim przypadku, zwłaszcza dziś.

Otóż, przeglądając sobie katalog biblioteki, którą zamierzam odwiedzić (nie wiem czy się uda), trafiłem zupełnie przypadkiem (choć kto tam wie) na rekord odnoszący do numeru 3 „Tekstów Drugich” z 2015 roku. Wyjątkowość tego zdarzenia podkreśla fakt, że biblioteka nie znajduje się w Polsce i domyślnie przeszukiwałem indeks anglojęzyczny. Jednak z ciekawości sprawdziłem też publikacje po polsku.

Trafiłem na „TK” i oczywiście pamiętając, że mam parę numerów i przeczuwając, że to może ten konkretny, to sprawdziłem i rzeczywiście, mogłem od razu przejść do wyszukanego artykułu. A był nim mianowicie tekst słoweńskiego badacza - Janeza Strehoveca - zatytułowany „Pisarstwo derywatywne: e-literatura w świecie nowych paradygmatów społeczno-ekonomicznych”. Z pewnością widziałem ten artykuł nieraz, z pewnością też między innymi dlatego kupiłem ten numer „TK”, jednak tak się złożyło, że nie czytałem tego tekstu. Aż do dziś właściwie.

Nie czytałem w całości, tylko fragment dotyczący „świata e-literatury widzianego jako pole składające się z różnych podmiotów tworzących ramy instytucjonalne dla produkcji e-literackich” [Strehovec 2015: 156-157]. Znalazłem tam dwa bardzo interesujące fragmenty. Dlatego postanowiłem je wynotować i przekazać dalej.

Zanim to jednak zrobię, jeszcze jedna rzecz. Otóż mam dziwne wrażenie, że mojemu poczuciu, iż stoję ze swoimi badaniami w miejscu lub kręcę się w kółko, naprzemiennie towarzyszy poczucie, że udaje mi się, mimo wszystko, chociażby poprzez takie znaleziska, zrobić istotny krok do przodu. Zwłaszcza wówczas, gdy w ogóle się do tego nie przykładam. Taka zmienność tych poczuć sprawia, że zastanawiam się, czy to normalne, zarówno w przypadku mnie samego, jak i w przypadku natury badań naukowych.

Strehovec w części artykułu zatytułowanej „Świat e-literacki jako rama odniesienia e-literatury” pisze: „Mówiąc o e-literaturze, trzeba podkreślić, że jest to nowe zjawisko, które poszukuje instytucji powielania i rozpowszechniania, teorii i krytyki, dlatego sięgając do koncepcji sztuki nowomedialnej Quaranty, możemy wprowadzić techniczny termin >świat e-literacki<” [Strehovec 2015: 163]. A kilka zdań dalej: „Twórcy e-literatury nie działają na oślep, z myślą o historii czy dla jakiegoś abstrakcyjnego czytelnika/użytkownika, lecz dla instytucjonalnej wspólnoty ustanowionej przez jednostki. Nie wystarcza samo stworzenie utworu e-literackiego, trzeba również uczestniczyć we wspólnocie, znaleźć publiczność i krytyków oraz teoretyków, którzy się do utworu odniosą. Poza światem e-literackim wiele dzieł literatury elektronicznej nie ma zbyt dużych szans” [Strehovec 2015: 164].

P.S. Tak w ogóle to wypuściłem dziś kolejny odcinek AudioTechstu. Choć upały już nieco zelżały, to wróciłem do pasującego do wysokich temperatur tematu, czyli lektury hipertekstu - Piksel Zdrój. Zatem to wybór w sam raz dla wielbicieli gorąca, kryminalnych intryg, zagadek i niebanalnych struktur fabularnych.

15 czerwca 2019

Plagiaryzm w generowanej komputerowo literaturze elektronicznej?

Jeśli [...] wygenerujemy książkę, która się nie powtarza co do treści, co do tematów, ale brzmi jak on [autor], jest w stylu tego autora, to jest to plagiat, czy to nie jest plagiat? - pyta dr Jan Argasiński. Ja odpowiadam wprost.

Kolejnym zagadnieniem, które zwróciło moją uwagę w wywiadzie Bogdana Zalewskiego z drem Janem K. Argasińskim, była kwestia związana z napięciem między autorstwem a plagiatem wygenerowanego komputerowo utworu cyfrowego.
Wcześniej w odniesieniu do wspomnianej rozmowy pisałem o poezji łańcuchowej.
Na pytanie "Jak teraz odróżnić plagiat od oryginalnej pracy?" Argasiński odpowiada: "Teraz to w ogóle kwestia plagiatu staje się problematyczna. Jeżeli nauczymy sieć neuronową na przykład Stanisława Lema i wygenerujemy książkę, która się nie powtarza co do treści, co do tematów, ale brzmi jak on, jest w stylu tego autora, to jest to plagiat, czy to nie jest plagiat?" Na co Zalewski mówi: "No właśnie, w muzyce coś takiego już zachodziło. To się nazywało „plagiaryzm”."

Plagiat czy nie?


Zatem chciałbym odpowiedzieć dość prosto: nie, to nie jest plagiat i plagiaryzm. Plagiat to przywłaszczenie cudzej pracy, podpisanie się pod nie swoim tekstem i twierdzenie, że jest się jego autorem, a więc kradzież. A skoro mowa o kradzieży, to mowa też o własności, która tej kradzieży podlega.

W przypadku generowania tekstu na podstawie tekstu źródłowego - nawet jeśli stworzył go konkretny twórca - nie można mówić o własności. I nie chodzi mi tu o cały tekst, tylko jego składowe element. Bo kto jest właścicielem pojedynczych słów, wyrazów? Kto jest właścicielem nowego układu słów, zdań? Chyba, że zakres kompilacji jest taki, że miksujemy dość spore partie tekstu lub przypisujemy sobie autorstwo co do pomysłu (np. intrygi, fabuły).

Wówczas to będzie raczej remiks lub działanie pograniczne (wiele więc zależy od zakresu zmian). Poza tym, chyba nikt, kto korzysta z generatora lub remiksuje utwór, nie przypisuje sobie prawa autorstwa do poszczególnych komponentów, tylko raczej do samego działania. Przez co bardziej akcentuje się czynność, dokonanie zmiany, niż efekt końcowy.

Bez względu jakkolwiek byśmy na ten temat nie spojrzeli oraz biorąc pod uwagę moją stanowczą odpowiedź, niewątpliwie temat wymaga przemyślenia i regulacji. A ze względu na niejednoznaczność niektórych przykładów bądź działań, trzeba rozpatrywać pojedyncze przypadki osobno.

Niepowtarzalność tekstu


Idąc dalej, Argasiński właściwie sam sobie odpowiada, mówiąc: "jeśli [...] wygenerujemy książkę, która się nie powtarza co do treści, co do tematu". I wydaje mi się, że to już powinno podpowiadać, że nie ma tu mowy o plagiacie. Bo jak plagiatować coś, czego jeszcze nie ma lub co dopiero powstało? Trudno przypisać sobie autorstwo do stylu pisania, do idiolektu autora. A jeśli już ktoś napisze coś tak, jak ktoś inny - to raczej dokonał sprawnego pastiszu a nie plagiatu.

W tym przypadku rozpatrywałbym raczej kwestię - zresztą poruszoną w rozmowie - rozpoznawalności, a więc umiejętności rozpoznania, czy coś zostało stworzone przez człowieka czy przez maszynę. Pytanie więc dotyczy tego, czy jesteśmy w stanie być na tyle czujni, by nie dać się nabrać? I tu jest kluczowy aspekt tej sprawy. O tym panowie w wywiadzie również rozmawiają, zatem zainteresowanych odsyłam do źródła.

Zresztą, o tym napięciu pisze także Jacek Dukaj w eseju "Sztuka w czasach sztucznej inteligencji", który ukazał się w jego najnowszej książce "Po piśmie". Choć w tekście nie pada to pytanie wprost, wydaje mi się, że Dukaj formułuje je następująco: czy człowiek w ogóle będzie chciał tworzyć, skoro równie dobrze tworzyć za niego będzie (mogła) sztuczna inteligencja?

No właśnie. Jak to jest obecnie lub będzie w przyszłości?

12 czerwca 2019

Poezja łańcuchowa. Co to takiego?

Z kształtów powstają litery, z liter układamy wyrazy, a z wyrazów zdania. Z kolei ze zdań tworzymy poszczególne akapity, fragmenty tekstów, niezliczone strony tekstów. Za to komputer z określonej bazy danych, na którą składają się teksty różnych twórców, może stworzyć "nowy" tekst. W efekcie tworzy więc łańcuch, którego ogniwami są mniejsze porcje innych tekstów.

Z pojęciem poezji łańcuchowej zetknąłem się podczas lektury wywiadu Bogdana Zalewskiego z drem Janem K. Argasińskim, zamieszczonym w artykule Lemockiewicz? Połączenie Lema z Mickiewiczem, czyli algorytmy w roli literatów. Argasiński podczas Copernicus Festival w Krakowie prezentował działania UBU Lab, w tym rownież komputerowe możliwości tworzenia tekstu.

Na marginesie tylko dodam, że w programie całego festiwalu można było znaleźć punkt zatytułowany Inventio: Język maszyn. Składały się na niego następujące prezentacje: Alfabet (J. Woynarowski), Deszczownik (Tbxx, Kaz, Maro, Pin), Literackie boty na Twitterze (P. Marecki), 1… 2… 3… A.I. patrzy (J. Argasiński), Poezja łańcuchowa (J. Argasiński).

Jeśli zaś chodzi o poezję łańcuchową, to mowa tu o "aplikacji, która generuje utwory na podstawie zadanych tekstów. W efekcie działania dość prostego algorytmu na syntaktyce tekstu, powstają mniej lub bardziej sensowne parafrazy i remiksy tekstów źródłowych", co Argasiński w wywiadzie rozwija:
mamy do czynienia z kawałkiem kodu, prostym algorytmem w języku Python, który przy pomocy takiej operacji matematycznej - łańcuchów Markowa - bierze pewną pulę tekstów, które mu zadajemy, tekstów oryginalnych [...] te teksty są cięte przez algorytm i na podstawie statystyki dotyczącej współwystępowania wyrazów tworzone są właśnie takie łańcuchy współwystępowań, współzależności. I ten bardzo prościutki kawałek kodu potrafi nam generować teksty

Program generuje więc tekst na podstawie zgromadzonej bazy tekstów. Co więcej, generuje go jak najbardziej imitując styl autora. Można więc mówić o powstawaniu mniej lub bardziej wiernych kopii mistrza, nie dających się odróżnić przez niewtajemniczonych, a może i nawet wtajemniczonych czytelników.

Pytanie tylko: gdzie tu definicja poezji, do tego łańcuchowej? Wygenerowanie nowego wiersza na podstawie już istniejącego, czy też wygenerowanie tekstu na podstawie dostępnych danych - to nic nowego w sztuce cyfrowej czy w polu literatury elektronicznej. Jednak po raz pierwszy stykam się z pojęciem poezji łańcuchowej. Jedynym tropem jest zastosowanie w algorytmie tzw. łańcuchów Markowa, ale mnie, jako literaturoznawcy, nie bardzo to interesuje.

Z krótkiej internetowej kwerendy wywnioskowałem, że to coś nowego, zwłaszcza w polskiej przestrzeni związanej ze sztuką słowa w świecie cyfrowym. Z chain poetry z kolei można zetknąć się w przypadku opisów zabawy polegającej na tym, że każda kolejna osoba dopisuje swój wers (ogniwo łańcucha) a w efekcie powstaje właśnie taki niejednorodny poetycki łańcuch. Jednak jak to odnieść do generowanych komputerowo tekstów - bez względu na to, czy to poezja, proza czy co tam jeszcze innego? Cóż, pewnie tak, że to komputer dopisuje poszczególne partie tekstu..

Inne pytanie - poboczne w tym kontekście - brzmi oczywiście następująco: czy to jednak jest pisanie, nawet jeśli algorytmiczne? Zresztą sam Argasiński stwierdza wprost: "Tutaj twórczości nie ma. Tu jest pewne działanie na języku." Trudno więc mówić o twórczości czy sztuce sztucznej inteligencji. Chyba, że jako definicję sztuki przyjmiemy właśnie to, że jest sztuczna, a więc naśladownicza, wówczas sprawy przedstawiają się zgoła inaczej.

09 czerwca 2019

Czego potrzeba do czytania literatury elektronicznej?

Jeśli już wiesz, czym literatura elektroniczna jest, to pewnie zastanawiasz się, czego tak naprawdę potrzebujesz do czytania literatury elektronicznej? Może specjalnego czytnika, a może wystarczy Ci tylko smartfon, tablet lub komputer? W dzisiejszym poście napiszę krótko, w co musisz się zaopatrzyć, by w ogóle zacząć czytać literaturę elektroniczną. Na początek wystarczą trzy proste rzeczy.

PO PIERWSZE: TECHNIKA


Chodzi mi tu przede wszystkim o urządzenia elektroniczne, czyli sprzęt, np. komputer, tablet, smartfon lub jakiekolwiek inne urządzenie, zdolne do wyświetlania konkretnego przykładu literatury elektronicznej. Chyba, że zaczęlibyśmy rozmawiać o przykładach wykorzystujących wirtualną rzeczywistość, liczne interaktywne ekrany, jak w przypadku technologii CAVE, czyli tak zwanych wirtualnych jaskiń, czy też wiele innych, wysoce zaawansowanych rozwiązań technicznych, które raczej nie są dostępne, ot tak, dla każdego, w każdej chwili.



Ważne jest także samo oprogramowanie, ponieważ w kontekście dynamicznego rozwoju technicznego i ciągłego wypierania starszych wersji systemów czy programów, niektóre przykłady literatury elektronicznej mogą najzwyczajniej nie działać na nowszych urządzeniach. Często w takich sytuacjach wykorzystuje się do tego starsze, działające jeszcze urządzenia lub w możliwy sposób emuluje działanie starszych programów na nowych urządzeniach.

Czasem potrzebny jest również Internet. Choć wiele przykładów - jeśli mamy je już na przykład na dysku komputera - nie wymaga połączenia z siecią. Działają bowiem stacjonarnie na urządzeniu użytkownika. Ale wiele tekstów funkcjonuje obecnie w przestrzeni sieciowej i wymaga dostępu do Internetu oraz przeglądarki.

PO DRUGIE: WIEDZA


Aby podjąć się czytania literatury elektronicznej, potrzebna jest też znajomość źródeł, czyli wiedza na temat tego, gdzie szukać przykładów literatury elektronicznej.

Istnieje parę stron, na których można znaleźć informacje o przykładach literatury elektronicznej wraz z odnośnikami do miejsc, gdzie można je czytać, lub skąd można pobrać. Czasem wystarczy znać adres konkretnego wydawnictwa lub artysty, który udostępnia swoje prace w Internecie. Ja tutaj jako przykład sieciowego miejsca, które gromadzi kolekcję przykładów literatury elektronicznej, podam zbiory Electronic Literature Collection.

Idąc dalej, w kontekście wymagań związanych z czytaniem literatury elektronicznej, w przypadku znajomości źródeł, można powiedzieć również, że chodzi o wiedzę na temat tego, gdzie takie teksty można czytać (w sensie fizycznego miejsca), ponieważ istnieje wiele przykładów, zwłaszcza starszych utworów lub technicznie zaawansowanych, które są dostępne tylko w wyspecjalizowanych i specjalnie do tego przygotowanych miejscach, jak np. w laboratoriach naukowych czy pracowniach artystycznych.



PO TRZECIE: UMIEJĘTNOŚCI


Bardzo ważne w przypadku literatury elektronicznej są kompetencje lekturowe, czyli umiejętności posługiwania się tekstami cyfrowymi, umiejętności nawigowania po tekście, korzystania z dostępnych interfejsów, programów, systemów i tak dalej. Po prostu w wielu przypadkach musisz wiedzieć, jak coś działa, by móc z tego w pełni korzystać. Oczywiście intuicyjnie da się poruszać po jakimś tekście, klikać w coś lub przesuwać, jednak wówczas trzeba wziąć pod uwagę, że możemy coś przeoczyć, pominąć, nie uwzględnić, a przy tym nie tyle spłycić swój odbiór, co w ogóle go nie zrealizować.

Pomijam tu umiejętności posługiwania się na przykład komputerem i zdolnościami pisania na klawiaturze. Chodzi tu o dodatkowe umijejętności, wykraczające często poza proste zdolności posługiwania się urządzeniem i oprogramowaniem lub też rozumieniem czegoś, co można określić mianem architektury tekstu. Czasem bowiem przykłady literatury elektronicznej są skonstruowane tak, że w nieoczywisty sposób grają na naszych przyzwyczajeniach związanych z obsługą na przykład komputera.

Dodając do tego zestawu jeszcze jedną sprawę, muszę wspomnieć, że nierzadko dość istotna okazuje się także znajomość języków obcych (co zrozumiałe, gdy mówimy o tekstach napisanych w obcych językach, a jeszcze nie przetłumaczonych na przykład na język polski). Jednak do grona tych języków obcych dołączają jeszcze języki programowania. Czasem przydaje się na przykład znajomość języka html. Dlatego jeśli ktoś w ogóle nawet nie wie, co to takiego, to tym bardziej nie będzie orientował się, co to jest tekst alternatywny czy też atrybut TITLE, a tym bardziej jak podejrzeć te elementy. A są przykłady, które ukrywają treści w takich miejscach.



CZEGO WIĘC TRZEBA?


Na pewno potrzebujesz urządzenia elektronicznego z odpowiednim oprogramowaniem. W kolejnym kroku potrzebujesz dostępu do Internetu - albo stałego albo tymczasowego, aby coś pobrać z sieci. Potem już tylko wystarczy znaleźć miejsce, gdzie możesz czytać tekst cyfrowy (np. strona autorska, strona wydawnictwa, specjalnie przygotowana kolekcja), no i już możesz zmagać się z literaturą elektroniczną. Ewentualnie możesz poszukiwać przykładów literatury elektronicznej trzeciej generacji na portalach społecznościowych.

Na początek to może niewiele, ale myślę, że wystarczy. Z czasem można wchodzić na wyższy poziom odbioru cyfrowych dzieł literackich.

Więcej na ten temat mówię w 9. odcinku podcastu AudioTechst. Tam znajduje się pełniejsza, mówiona wersja powyższego wpisu.

Czytaj więcej…

Rieck: dlaczego warto pisać

Bastian Rieck we wpisie Why Write? na swoim blogu pisze o pisaniu jako wyjątkowym narzędziu komunikacji. Udziela tym samym trzech odpowied...

Możesz przeczytać jeszcze…