15 czerwca 2019

Plagiaryzm w generowanej komputerowo literaturze elektronicznej?

Jeśli [...] wygenerujemy książkę, która się nie powtarza co do treści, co do tematów, ale brzmi jak on [autor], jest w stylu tego autora, to jest to plagiat, czy to nie jest plagiat? - pyta dr Jan Argasiński. Ja odpowiadam wprost.

Kolejnym zagadnieniem, które zwróciło moją uwagę w wywiadzie Bogdana Zalewskiego z drem Janem K. Argasińskim, była kwestia związana z napięciem między autorstwem a plagiatem wygenerowanego komputerowo utworu cyfrowego.
Wcześniej w odniesieniu do wspomnianej rozmowy pisałem o poezji łańcuchowej.
Na pytanie "Jak teraz odróżnić plagiat od oryginalnej pracy?" Argasiński odpowiada: "Teraz to w ogóle kwestia plagiatu staje się problematyczna. Jeżeli nauczymy sieć neuronową na przykład Stanisława Lema i wygenerujemy książkę, która się nie powtarza co do treści, co do tematów, ale brzmi jak on, jest w stylu tego autora, to jest to plagiat, czy to nie jest plagiat?" Na co Zalewski mówi: "No właśnie, w muzyce coś takiego już zachodziło. To się nazywało „plagiaryzm”."

Plagiat czy nie?


Zatem chciałbym odpowiedzieć dość prosto: nie, to nie jest plagiat i plagiaryzm. Plagiat to przywłaszczenie cudzej pracy, podpisanie się pod nie swoim tekstem i twierdzenie, że jest się jego autorem, a więc kradzież. A skoro mowa o kradzieży, to mowa też o własności, która tej kradzieży podlega.

W przypadku generowania tekstu na podstawie tekstu źródłowego - nawet jeśli stworzył go konkretny twórca - nie można mówić o własności. I nie chodzi mi tu o cały tekst, tylko jego składowe element. Bo kto jest właścicielem pojedynczych słów, wyrazów? Kto jest właścicielem nowego układu słów, zdań? Chyba, że zakres kompilacji jest taki, że miksujemy dość spore partie tekstu lub przypisujemy sobie autorstwo co do pomysłu (np. intrygi, fabuły).

Wówczas to będzie raczej remiks lub działanie pograniczne (wiele więc zależy od zakresu zmian). Poza tym, chyba nikt, kto korzysta z generatora lub remiksuje utwór, nie przypisuje sobie prawa autorstwa do poszczególnych komponentów, tylko raczej do samego działania. Przez co bardziej akcentuje się czynność, dokonanie zmiany, niż efekt końcowy.

Bez względu jakkolwiek byśmy na ten temat nie spojrzeli oraz biorąc pod uwagę moją stanowczą odpowiedź, niewątpliwie temat wymaga przemyślenia i regulacji. A ze względu na niejednoznaczność niektórych przykładów bądź działań, trzeba rozpatrywać pojedyncze przypadki osobno.

Niepowtarzalność tekstu


Idąc dalej, Argasiński właściwie sam sobie odpowiada, mówiąc: "jeśli [...] wygenerujemy książkę, która się nie powtarza co do treści, co do tematu". I wydaje mi się, że to już powinno podpowiadać, że nie ma tu mowy o plagiacie. Bo jak plagiatować coś, czego jeszcze nie ma lub co dopiero powstało? Trudno przypisać sobie autorstwo do stylu pisania, do idiolektu autora. A jeśli już ktoś napisze coś tak, jak ktoś inny - to raczej dokonał sprawnego pastiszu a nie plagiatu.

W tym przypadku rozpatrywałbym raczej kwestię - zresztą poruszoną w rozmowie - rozpoznawalności, a więc umiejętności rozpoznania, czy coś zostało stworzone przez człowieka czy przez maszynę. Pytanie więc dotyczy tego, czy jesteśmy w stanie być na tyle czujni, by nie dać się nabrać? I tu jest kluczowy aspekt tej sprawy. O tym panowie w wywiadzie również rozmawiają, zatem zainteresowanych odsyłam do źródła.

Zresztą, o tym napięciu pisze także Jacek Dukaj w eseju "Sztuka w czasach sztucznej inteligencji", który ukazał się w jego najnowszej książce "Po piśmie". Choć w tekście nie pada to pytanie wprost, wydaje mi się, że Dukaj formułuje je następująco: czy człowiek w ogóle będzie chciał tworzyć, skoro równie dobrze tworzyć za niego będzie (mogła) sztuczna inteligencja?

No właśnie. Jak to jest obecnie lub będzie w przyszłości?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytaj więcej…

Trudna sztuka zachowania dzieł literatury elektronicznej

Nakładem wydawnictwa Cambridge University Press ukazała się właśnie książka The Challenges of Born-Digital Fiction: Editions, Translations,...

Możesz przeczytać jeszcze…