Metafora kłącza Gillesa Deleuze'a i Feliksa Gauttariego nie daje się łatwo definiować czy opisać. Jest jednak wciąż ciekawym pomysłem do opisu tego, jak funkcjonuje system hipertekstowy czy w ogóle sieć komputerowa. Co to jednak ma wspólnego z systemem notatek zettelkasten Niklasa Luhmanna?
Jakiś czas temu pisałem o tym, co łączy metodę zettelkasten z pojęciem gramatologii Jaquesa Derridy →, a także jak wygląda relacja tej metody z hipertekstową organizacją wiedzy →. Wszystko i tak sprowadza się do czterech zasadniczych kwestii: myślenia, pamięci, tekstu i połączeń.
Myślenie i pamięć możemy właściwie traktować tożsamo. I w jednym i drugim przypadku musimy użyć najlepszego narzędzia, jakie kiedykolwiek było nam dostępne -- naszego umysłu (czy też -- jeśli ktoś lubi bardziej anatomiczne terminy -- mózgu). To, jak działa nasz mózg, jak zapamiętujemy i myślimy, to dość złożone zagadnienie i z pewnością jeszcze wiele badań przed nami, aby to zrozumieć.
Równie ciekawe jest też to, jak piszemy i jak poprzez pismo myślimy, a także -- do czego właśnie zmierzam -- jak różne teksty, czy też myśli utrwalone w formie tekstu, łączą się ze sobą.
Z pewnością stanowiło to jedno z głównych zagadnień namysłu Niklasa Luhmanna. I -- jak się okazuje, co zresztą nierzadko tutaj wskazuję -- nie tylko jego -- wcześniej i później.
Metafora kłącza
Otóż poszukując kolejnych idei, które pojawiają się -- lub pojawiać mogą -- w kontekście metody zettelkasten, trafiłem na metaforę, którą znam już od lat, a która nieco zawieruszyła się w mojej pamięci. Dlatego tym chętniej do niej wracam. Chodzi mi mianowicie o metaforę kłącza (rhizome, rhisome -- stąd nierzadko można trafić na terminy 'rizomatyczny' czy 'rizomatyczność').
I od razu drobne wyjaśnienie: przeglądając literaturę naukową i popularnonaukową w miejscach, w których spodziewałem się występowania odwołań do metafory kłącza, odniosłem wrażenie, że obecnie badacze nie traktują tej koncepcji już tak poważnie, jak być może 20 czy 30 lat temu. Może to jednak tylko moje wrażenie.
Problemem może być zniechęcenie postmodernistyczną retoryką lat 60. czy 70. ubiegłego wieku oraz próbą odejścia od filozoficznych czy literaturoznawczych koncepcji powstałych przed erą internetową.
Jak pisze Urszula Pawlicka, odwoływanie się do dwudziestowiecznych teorii literatury -- głównie, jak się spojrzy, do postrukturalizmu czy dekonstrukcjonizmu -- jest charakterystyczne dla pierwszego etapu rozwoju teorii literatury cyfrowej (Pawlicka 2017: 58).
I tak na przykład George P. Landow pisze o hipertekście jako kłączu (Landow 2006: 58), ale -- co ciekawe, z tego co do tej pory rozpoznałem, polscy badacze odwołują się nie do jego książki Hypertext (bez znaczenia, czy to będzie Hypertext z 1992, Hypertext 2.0 z 1997 czy Hypertext 3.0 z 2006 roku, czy już nawet Hyper/Text/Theory z 1994 roku), tylko do tekstu zamieszczonego w polskiej książce wieloautorskiej Ekrany piśmienności (Gwóźdź 2008) [niestety obecnie nie mam jak dotrzeć do tego tekstu i sprawdzić szczegółów, a z książki korzystałem dawno temu] -- pomijam już fakt, że wspominając motyw kłącza nie sięgają do Deleuze'a i Guattargiego -- też o zdecentralizowanej wiedzy (Landow 2006: 130), co już sięga daleko do rozprawy doktorskiej Deleuze'a z 1968 roku [L6].
W każdym razie metafora kłącza [z42] wciąż jest ciekawym sposobem opisu tego, jak informacje -- zwłaszcza w środowisku cyfrowym -- łącza się ze sobą. I moim zdaniem jest to lepsza metafora niż metafora pajęczej sieci [z40] czy metafora drzewa [z42.1] -- również w odniesieniu do systemu notatek zettelkasten.
Kłącze to nie drzewo
Zettelkasten tworzy bowiem specyficzną strukturę i wykorzystuje szczególny rodzaj relacji pomiędzy poszczególnymi notatkami. Nie chodzi tu bowiem o sztywną hierarchię i porządek dyktowany odgórnie stworzonymi kategoriami, z silnymi ośrodkami, które wyznaczają jakiekolwiek kierunki myślenia.
Zettelkasten, choć może posiadać główny indeks, nie ma centralnego punktu wejściowego, nierzadko nie ma nawet definitywnego punktu wyjściowego. To znaczy możemy -- a nierzadko nawet jesteśmy do tego zachęcani -- wejść w dowolnym punkcie i nawigować dalej, właściwie bez końca, co zależy tylko od liczby zebranych notatek i ich połączeń. Podobnie jak w przypadku hipertekstu.
Kłącze z kolei, jak pisali Deleuze i Guattari w książce "Tysiąc plateau" (polskie tłumaczenie tej książki z 1980 roku ukazało się w 2015 roku), "może i musi w dowolnym punkcie połączyć się z jakimkolwiek punktem innego kłącza" (Deleuze i Guattari 2015: 7) [z42]. Zresztą, zaraz po tym stwierdzeniu, autorzy piszą wprost, że tak rozumiane kłącze funkcjonuje zupełnie inaczej niż drzewo czy korzeń, "które ustawiają punkt, porządek" (Deleuze i Guattari 2015: 7).
Porządek to nie tylko hierarchia
Jednak, aby to nieco doprecyzować: porządek rozumiany jest tutaj jako hierarchia, a nie jako coś, co określa miejsce, ponieważ w kłączu czy w zettelkasten -- tak, jak rozumiem -- wszystko jest na swoim miejscu, jest uporządkowane, ale nie hierarchicznie. Wymagałoby to więc nieco dokładniejszego języka, ponieważ choć hierarchia oznacza porządek, to nie każdy porządek musi być oparty na hierarchii.
Dlatego też sądzę, że Scott Scheper, który w swoim podkaście The Daily Scott Scheper ↗, opowiadając o zettelkasten i drzewiastej strukturze wiedzy (tree-based knowledge), z jednej strony ma rację, mówiąc o tym, że notatki rozrastają się, wyrastają nierzadko jedna z drugiej, tworząc odnogi, nowe odrosty i tak dalej [zob. m.in. Scheper 2021.08.28, odc. 221], z drugiej jednak strony nie ma racji, mówiąc o tym, że notatki są jak drzewo [z41.1; por. też opisanie hipertekstu jako kłącza i zestawienie go z drzewem w: Regiewicz 2015: 186]. To znaczy nie do końca są jak drzewo. Moim zdaniem są jak kłącze. I to właśnie kłącze, do którego nawiązywali Deleuze i Guattari w "Mille plateaux" (Deleuze i Guattari 1980: 13).
Kłącze a korzenie i kolonie
Kłącze rozrasta się, żyje właściwie (metaforycznie) własnym życiem, nie odnosi jednak do określonego punktu centralnego, czy startowego. Owszem, pewnie wyrasta z jakiegoś miejsca (biologicznie tak), ale tak naprawdę trudno je wskazać, zwłaszcza wtedy, gdy system kłącza (kłączy?) jest rozbudowany. Przypomina to bardziej rozbudowany system korzenny, niż las. W lesie, nawet tym najgęstszym, łatwo wskazać poszczególne drzewa. Ich wzajemne splątanie być może przebiega bardziej na poziomie koron niż pni. Za to pod ziemią, na poziomie korzeni, jest już zupełnie inaczej.
Pamiętałem, że istnieje na świecie jakiś organizm -- nie pamiętałem tylko jakiego rodzaju -- który zajmuje ogromną powierzchnię, który rozrasta się i trudno wskazać, gdzie tak naprawdę się zaczyna, a gdzie kończy. No i sprawdziłem i za największy organizm uznaje się topolę osikową o nazwie Pando ↗. Ciekawym przykładem jest również grzybnia opieńki ciemnej znajdująca się w Górach Błękitnych w stanie Oregon. W obu przypadkach interesujące jest również pojęcie kolonii. Nie szukałem konkretnych informacji na ten temat, opieram się tylko na popularnonaukowym tekście z wortalu crazynauka.pl ↗.
Pod tym względem -- jak sądzę -- drzewem byłby raczej ten tekst, ten, który właśnie piszę, ponieważ on wyrasta z korzeni różnych notatek, które do tej pory stworzyłem, wyrasta z różnych tekstów, które przeczytałem, z różnych myśli i informacji. Zasadniczo tworzy osobny twór, odrębny organizm, jednakże nie "żyje" w próżni, ponieważ łączy się z innymi.
Metafory to kwestia drugorzędna
Dlatego nie do końca odrzucam metaforę drzewa, wciąż wydaje mi się pomocna i interesująca, ale bardziej skłaniam się do metafory kłącza, którą chętnie jeszcze bardziej zgłębię, bo wciąż wydaje mi się niejednoznaczna, a do tego -- przyglądając się opisom biologicznym -- wymagającą doprecyzowania.
Jednakże -- już podsumowując -- nie jest ważne, jak opisujemy system zettelkasten i jakimi metaforami się posługujemy, ponieważ w ostatecznym rozrachunku istotna jest skuteczność tej metody, a więc swego rodzaju kompatybilność tekstu, czy też pisma, z naszą pamięcią, czy też umysłem.
W przeciwnym razie wszelkie systemy i metafory zdadzą się na nic. Mogą jedynie wypełniać kanały treści różnych twórców internetowych, których obecnie jest wielu i wielu wypowiada się na ten temat (ja zresztą też).
---
Postscriptum.
Ponadto wreszcie usprawniłem pisanie tekstu do Biblionetoteki od strony technicznej. To znaczy mogę napisać tekst w Markdown i nie muszę potem robić tak wielu rzeczy, aby opublikować tekst na blogu. Po prostu mogę wyeksportować plik `.md` do pliku `.html`, następnie otworzyć go w edytorze, np. Visual Studio Code, skopiować odpowiednią cześć kodu, a następnie wkleić ten fragment do edytora w Bloggerze.
Wówczas wszystko wyświetla się tak, jak powinno, a nie muszę potem poprawiać chociażby hiperłączy czy nagłówków. Wystarczy tylko parę dodatkowych prac, np. dodać strzałki przy linkach, ale to nie jest najważniejsze.
W każdym razie kolejny krok usprawniający moją pracę został wykonany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz