31 lipca 2024

Only Office - pierwsze wrażenia

Ostatnio korzystanie z pakietu biurowego Libre Office na macOS stanowiło dla mnie męczące doświadczenie. Operowanie na prostym arkuszu kalkulacyjnym nie szło sprawnie, ponieważ nawigacja po dokumencie była toporna. Postanowiłem sprawdzić inny program - Only Office.

Na wybranym arkuszu kalkulacyjnym zauważyłem, że plik 29 KB umieszczony na iCloud Drive zużywa około 60 MB pamięci RAM w programie Only Office, a ten sam plik w Libre Office zużywa około 407 MB - różnia jest więc zauważalna. Po zamknięciu pliku i pozostawieniu obu programów z ekranem wyświetlającym ostatnie używane pliki zużycie pamięci wygląda następująco: Only Office ok. 60 MB, a Libre Office ok. 380 MB.

Szybkość działania programu Only Office jest od razu widoczna, arkusz szybciej się przewija (co może wydawać się dziwne, ale naprawdę w Libre Office dokumenty przewijały się wolno), do tego Only Office ma przyjemny nowoczesny interfejs, wydaje się sprawniej działać i lepiej wyświetlać pliki. Pierwsze wrażenia są obiecujące, wygląda na to, że to lepszy i szybszy program. Zobaczymy, co dalej.

|

26 lipca 2024

Czy ludzie naprawdę jeszcze blogują?

We wtorek 2024-07-23 na Hacker News pojawił się link do wpisu blogowego Larsa Christiana, który zadaje w nim pytanie o to, czy ludzie w rzeczywistości, w realnym życiu, wiedzą, że masz bloga. Dla mnie stało się to pretekstem do zadania pytania w ogóle o to, czy ludzie nadal blogują i jak wygląda sytuacja osobistych stron internetowych.

Wpis Christiana Re: Do people IRL know you have a blog? stanowi właściwie odpowiedź, czy też nawiązanie do wpisu użytkownika bacardi55 Do people IRL know you have a blog?, który rozważał ten sam problem.

I tak bacardi55 zastanawia się nie tylko na tym, jak wygląda to w jego przypadku, ale również jak podchodzą do tego inni blogerzy. To znaczy, jak ludzie patrzą na swoje blogi i strony autorskie, czym one dla nich są oraz jak to ma się do kontaktów z innymi ludźmi w rzeczywistości.

Dodatkowo stwierdza jeszcze, na podstawie swoich doświadczeń i obserwacji, że przeglądanie stron internetowych w celu wyszukiwania czegokolwiek nie jest już popularne, przede wszystkim dlatego, że ludzie spędzają czas głównie na portalach społecznościowych.

Christian odpowiadając na ten wpis, poza stwierdzeniem, że jego strony w prawdziwym życiu nie zna wiele osób, pisze coś innego. Mianowicie dodaje, że sieć niezależnych, małych stron, czyli osobistych stron internetowych, tworzonych przez ludzi, którzy robią to wedle uznania, jest dla niego ciągłym źródłem inspiracji.

I w tym stwierdzeniu jest coś, na co warto zwrócić szczególną uwagę, tym bardziej w kontekście wpisu, który cytuje, czyli wpisu Robina Rendle'a I am a poem I am not software.

Rendle odpowiada na obawy dotyczące publicznego charakteru stron internetowych. Możemy bowiem zadać pytanie, jak poradzić sobie z poczuciem, że wystawiamy się na publiczny odbiór, że strona internetowa, czy blog, który tworzymy, mogą zawierać treści źle widziane, na przykład przez innych ludzi, czy naszych obecnych lub potencjalnych pracodawców?

Odpowiedzią Robina jest stwierdzenie: jesteś poematem a nie programem. Nie do końca wiem, jak rozumieć to sformułowanie, jednak z jego wpisu wynika, że chodziło mu o to, że jesteśmy kim jesteśmy i nie musimy być doskonali, czy perfekcyjnie przedstawiać siebie, jakbyśmy byli produktem na sprzedaż.

Można to więc podsumować tak: osobista strona internetowa nie jest produktem ani wizytówką biznesową, tylko miejscem, w którym wyrażamy siebie, dlatego może być nieco inna, nawet dziwna, ponieważ ma charakter, nierzadko przecież charakter, który wyraża nasz charakter. Dlatego można pozwolić sobie na to, aby tworzyć stronę internetową tak, jak zechcemy i w kierunku, jaki wydaje się nam słuszny.

I tu właśnie pojawia się słowo kluczowe, czyli charakter. Sieć osobistych stron internetowych i blogów ma swój charakter, wyraża kogoś i to niemal w każdym aspekcie, od estetyki po przekonania. Z kolei profile w mediach społecznościowych, monetyzowane i dyktowane systemem rekomendacji treści, czyli osławionym algorytmem, są pozbawione tego charakteru, są mdłe i nudne, ponieważ ostatecznie wszystkie okazują się takie same.

Podsumowując więc przywołane wpisy, przedstawia się to tak, że bacardi55 pisze o tym, że przeglądanie stron internetowych nie jest popularne, ludzie spędzają czas na platformach społecznościowych, na co christian odpowiada i dodaje, że osobiste strony internetowe są bardziej inspirujące, niż profile w mediach społecznościowych, z kolei przywoływany przez niego rendle pisze o tym, że warto tworzyć osobiste strony internetowe, nawet jeśli wydają się dziwne, dlatego, że mają swój charakter.

Z kolei wracając do mojego pytania o to, czy ludzie nadal blogują i jak wygląda sytuacja osobistych stron internetowych, to odnoszę wrażenie, że trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi.

Z jednej strony może rzeczywiście to coś rzadkiego i niemodnego, choć z drugiej strony trafiam na przykłady, które przekonują do tego, że jednak kultura prowadczenia osobistej strony internetowej ma się dobrze, tylko jej na co dzień nie widać. Zatem być może problem nie tkwi w tym, że mało kto tworzy blogi czy strony, tylko mało kto ma ochotę je czytać i aktywnie brać udział w ich życiu.

|

22 lipca 2024

Skąd wzięły się wikilinki?

Próbując zrozumieć, na jakich podstawowych rozwiązaniach opiera się program do gromadzenia i przetwarzania wiedzy Obsidian (czyli na formatowaniu Markdown, YAML i łączeniu plików wikilinkami), zadałem sobie pytanie, skąd w ogóle wzięły się tak zwane wikilinki i kiedy to było?

Jak się okazało, odpowiedź nie była taka oczywista i prosta do znalezienia. Wikilinki to wcale nie jest wynalazek Wikipedii, choć wiąże się z nią dość istotnie. Po długich poszukiwaniach stwierdziłem, że należy się wyjaśnienie i odnotowanie tego wszystkiego, aby mogło posłużyć w przyszłości, może także komuś jeszcze.

Zacznę od tego, że nazwa wikilinków słusznie odwołuje się do technologii wiki — i tutaj Wikipedia odgrywa rolę pośrednią. Otóż wiki to forma hipertekstu, a tym samym stron internetowych, które są edytowalne i mogą być w łatwy sposób zmieniane przez ich użytkowników [zob. Anderson Jennifer 2011: 44].

W połowie lat 90. ubiegłego wieku, dokładnie 25 marca 1995 roku, Ward Cunningham uruchomił stronę WikiWikiWeb, mającą z założenia umożliwić wymianę myśli pomiędzy programistami.

Strona dała podstawy do stworzenia oprogramowania wiki (nazywanego też silnikami wiki), które stało się elementem napędzającym wiele innych projektów, tak zwanych klonów Wiki, czyli WikiWikiClones, na przykład UseModWiki autorstwa Clifforda Adamsa.

Zanim przejdziemy do tego ostatniego, ponieważ jego osoba jest tu kluczowa, to należy odnotować, że na podstawie UseModeWiki powstała Wikipedia. Szybko jednak inny programista, Magnus Mansko, tworzył MediaWiki, która następnie stała się silnikiem Wikipedii. Oba rozwiązania swój początek wzięły jednak z pomysłu Cunninghama [zob. Anderson Jennifer 2011: 40].

Dlatego można dojść do wniosku, że choć Wikipedia wykorzystuje technologię wiki, to nie każda wiki to Wikipedia, nawet jak ujmuje to sam Cunningham, z kolei Wikipedia to nie Wiki. Wikipedia nie ma charakteru Wiki, jedynie wykorzystuje niektóre z jej mechanizmów, np. możliwość edytowania artykułów przez jej użytkowników.

Co jednak ma to wspólnego z linkami? Otóż pierwotnie wiki wykorzystywała linkowanie przy użyciu odpowiednio zapisanych wyrażeń. Już po zapisie samych nazw można domyślić się, że chodzi o łączenie wyrazów i zapisanie ich w konwencji CamelCase. Tak wyglądały (i wciąż wyglądają w WikiWikiWeb) hiperłącza.

W 2001 roku Clifford Adams doszedł jednak do wniosku, że taki zapis jest nieczytelny i powoduje nierzadkie problemy, np. w przypadku długich linków, ale przede wszystkim jednowyrazowych, np. Demokracja (Democracy). Adams zauważył, że chcąc podlinkować ten wyraz, najpierw sprawdzał, czy ktoś już tego nie zrobił i jeśli tak, to w jaki sposób, gdyż link mógłby wyglądać następująco: DemoKracja (DemoCracy), DemokracjA (DemocracY) lub DeMokracja (DeMocracy). Różne konwencje stosowane przez różne osoby prowadziły do zamieszania.

W efekcie Adams zastosował inne rozwiązanie, jego zdaniem prostsze i czytelnijesze — podwójny nawias kwadratowy, czyli [[]], który ponadto pozwalał na umieszcanie w linku cyfr i znaków dodatkowych. Swoje linki nazwał FreeLinks, czyli wolnymi linkami (wolnymi łączami).

Zmianę wprowadził 16 lutego 2001 roku w wersji 0.91 UseModWiki: https://www.usemod.org/cgi-bin/wiki.pl?UseModWiki/OldVersions

Rozwiązanie przyjęło się i obecnie jest dość powszechnie stosowane w plikach wykorzystujących formatowanie Markdown czy Org.

Na marginesie dodam, że pewną standaryzacją formatowania wiki było wprowadzenie języka Creole, mającego uspójnić różne konwencje stosowane w wiki [zob. Sauer, Smith, Benz 2007].

Zatem, podsumowując, Wiki Linki, nazywane pierwotnie FreeLinks, pojawiły się na początku 2001 roku w Wikipedii, a właściwie w UseModeWiki Clifforda Adamsa, jako odpowiedź na nieczytelne linki CamelCase wykorzystane przez Warda Cunninghama, autora oprogramowania wiki, służące do budowania stron internetowych w stylu Wiki.

Obsidian korzysta więc z trzech rozwiązań, które pojawiły się na długo przed nim — wikilinki 2001, YAML 2001, Markdown 2004. Aktualnie program jest dodatkowo wyposażony w canvas, czyli obszary pozwalające rozmieszczać różne elementy i tworzyć z nich coś na wzór map myśli.

|

Bob Doto A System for Writing

Pojawiła się nowa książka poświęcona metodzie notowania Zettelkasten - A System for Writing. Jej autorem jest Bob Doto, znany w środowisku autor różnych treści na ten temat. Tym razem efektem jego publikacji internetowych i kursów jest książka - dostępna w druku i cyfrowo, jednak tylko w języku angielskim.

Dotychczasowe recenzje są pozytywne i przychylne. Z założenia ma to być podręcznik do notowania metodą Zettelkasten bez względu na wybrane narzędzia oraz przewodnik po tej metodzie jako sposobie na pisanie.

Podtytuł książki brzmi „How an Unconventional Approach to Note-Making Can Help You Capture Ideas, Think Wildly, and Write Constantly - A Zettelkasten Primer”, co brzmi szumnie, a zarazem obiecująco.

Jest w tym pewna tendencja, ponieważ przypomnę, że Scott Scheper swoją książkę zatytułowaną „Antinet Zettelkasten” opatrzył podtytułem „A knowledge system that will turn you into a prolific reader, researcher and writer”. Uwidacznia się więc jakaś potrzeba w tym, aby sprzedawać książki na temat zettelkasten jako niezawodny sposób na myślenie i pisanie.

Jestem więc ciekaw, co kryje w sobie książka doto. Może kiedyś uda mi się ją przejrzeć i przekonać na własne oczy, czy jest warta uwagi.

|

21 lipca 2024

Przeglądarka internetowa Vivaldi - pierwsze wrażenia

Po półtora roku korzystania z przeglądarki Waterfox, postanowiłem dać szansę przeglądarce Vivaldi. Przekonał mnie do tego banalny problem, na który się natknąłem, a pierwsze wrażenia są zaskakująco pozytywne i obiecujące.

Chcąc usprawnić korzystanie z przeglądarki przy pomocy klawiatury, chciałem znaleźć sposób na uruchamianie zakładek i bookmarkletów po użyciu skrótu klawiaturowego. Korzystałem niby z wtyczki Bookmark Toolbar Shortcuts, a nawet znalazłem ledwo co powstałą wtyczkę QuickBrowse.

Niestety, moje starania spełzły na niczym, pierwsza wtyczka była zawodna, nie uruchamiała bookmarkletów, a ta druga wtyczka u mnie nie zadziałała. Szukałem dalej, a przy tej okazji trafiłem na wtyczkę Quick Commands, która z założenia ma odwzorowywać paletę poleceń znaną z przeglądarki Vivaldi. Pomyślałem, że to coś niesamowitego, aby mieć paletę poleceń w przeglądarce, ponieważ właściwie bez większych ograniczeń można korzystać z programu przy użyciu klawiatury.

Przeglądarkę Vivaldi znam od dawna, czytałem o niej kiedyś. Dziś odświeżyłem sobie parę informacji i ostatecznie postanowiłem, że to dobra okazja do tego, aby dać jej szansę. Tym bardziej, że lata temu korzystałem z Opery (i jej klienta pocztowego dla którego nie mogłem znaleźć zamiennika, nawet w postaci Thunderbirda), a to z nią spokrewniona jest przeglądarka Vivaldi. Po szybkim przeglądzie jej właściwości uznałem, że to dobry wybór i nie wiem, dlaczego wcześniej z niej nie skorzystałem.

Co mnie przekonało? Chyba przede wszystkim to, że stawia na efektywne korzystanie z sieci i pozwala dopasować się do potrzeb użytkownika w wielu aspektach, od bezpieczeństwa i prywatności zaczynając, przez ogólne działanie, na wyglądzie kończąc.

    I tak Vivaldi przekonał mnie tym, że posiada między innymi:
  • możliwość personalizacji przeglądarki, zarówno w odniesieniu do działania, jak i wyglądu - dawno nie widziałem tak przejrzystych ustawień programu
  • ustawienie własnych skrótów klawiaturowych do obsługi przeglądarki i stron internetowych
  • paletę poleceń, więc właściwie każdą interesującą funkcję można wywołać poprzez wpisanie jej nazwy
  • możliwość wyświetlania kart w panelu bocznym, a w tym grupowanie kart i możliwośc ich usypiania, czyli zwalnianie pamięci w przypadku stron dawno nieużywanych
  • wbudowany ad-blocker i narzędzia chroniące prywatność
  • wbudowany translator stron internetowych i tekstu
  • wbudowane narzędzie do zachowywania zrzutów całych stron
  • wbudowany czytnik RSS
  • możliwość tworzenia sesji i przestrzeni roboczych
  • możliwość wyświetlania stron w trybie ciemnym

Dzięki powyższym rozwiązaniom mogę zrezygnować z kilku wtyczek, które tylko obciążają pamięć i wpływają na sprawność przeglądarki oraz komputera. Wbudowane właściwości pozwalają na lepsze działanie programu i pewność co do tego, że wszystko trzyma się razem solidnie.

Z dotychczasowych wtyczek z Waterfoksa do Vivaldi przeniosłem jedynie Hypothes.is (co jest tym lepsze, że mogę w końcu zainstalować oficjalną wtyczkę, bo na Waterfoksie korzystałem z nieoficjalnej wersji przygotowanej przez kogoś niepowiązanego z Hypothes.is), TrufflePiggy i Zotero Connector. Możliwe, że zainstaluję jeszcze Feedbro do obsługi RSS, ponieważ go lubię, ale najpierw sprawdzę możliwości czytnika kanałów RSS w przeglądarce.

Nie potrzebuję już więc Bookmark Toolbar Shortcuts do tworzenia skrótów klawiaturowych służących do uruchamiania zakładek. Nie potrzebuję Dark Readera do wymuszania trybu ciemnego na stronach (choć oczywiście te strony, które nie mają ciemnych wersji będą wymagały jakiegoś rozwiązania), nie potrzebuję Sidebery do umieszczenia kart w panelu bocznym, nie potrzebuję Simple Translate do tłumaczenia stron w języku obcym, nie potrzebuję SingleFile do zapisywania zrzutów ze stron internetowych, nie potrzebuję uBlock Origin do blokowania reklam i skryptów śledzących (choć tutaj zobaczę jeszcze, jak to będzie wyglądało).

Do tego ciekaw jestem takich funkcji jak klient pocztowy, kalendarz i zadania, gromadzenie notatek, przypinanie stron do panelu bocznego (na marginesie dodam, że możliwość przeglądania Wikipedii bezpośrednio w panelu jest całkiem poręczna), tworzenie grup kart, wspomniane sesje (jakże mi tego czasem brakuje!) i przestrzenie robocze, a także rozkładanie kart w jednym oknie obok siebie. Do tego jeszcze chętnię sprawdzę zapisywanie artykułów do późniejszego przeczytania oraz widok czytania.

To wszystko sprawia, że z podekscytowaniem rozpoczynam przygodę z Vivaldi. Ciekaw jestem, czy przeglądarka przekona mnie do siebie, czy znów po jakimś czasie postanowię przesiąść się gdzieś indziej. Wciąż jednak będę korzystał z dotychczasowych przeglądarek, czyli Waterfox, Firefox, Safari, Brave, co pewnie wielu osobom wydaje się pozbawione jakiegokolwiek sensu, bo po co komu tyle programów do przeglądarnia internetu. Cóż, jakoś nie potrafię się zdecydować...

|

15 lipca 2024

Notowanie na marginesach internetu

Notowanie na marginesach internetu oznacza komentowanie treści, na które trafiamy w sieci, czyli pozostawianie komentarzy, adnotacji, notatek, dopisków — wszędzie tam, gdzie uznamy to za stosowne. Służy temu takie narzędzie jak Hypothes.is.

Jak to dokładnie działa?

Otóż przeglądając treści z jakiejkolwiek strony, możemy pozostawić po sobie ślad obecności, zarówno publicznie (w sposób widoczny dla innych użytkowników usługi), jak i prywatnie (tylko dla siebie).

To jednak przede wszystkim okazja do skomentowania czegoś, pozostawienia opinii na temat danego artykułu czy jego fragmentu, a także możliwość zaznaczenia ciekawych wątków i zachowanie ich na przyszłość.

Dzięki Hypothes.is możemy sworzyć na marginesie internetowych treści własny brudnopis, notatnik, zbiór tego, co wymaga dopowiedzenia. Autorzy usługi nawet sugerują, że Hypothes.is to kolejna warstwa sieci internetowej . I jeśli przyjrzeć się temu bliżej, to rzeczywiście, na to, co czytamy, co oglądamy, na co trafiamy, użytkownicy Hypothes.is mogą nałożyć własną warstwę, składającą się z ich przemyśleń, a także wzajemnych dyskusji, ponieważ możemy odnosić się do siebie nawzajem.

Jeśli jednak ktoś — tak jak ja — funkcjonuje w warstwie prywatnej, może po prostu pozostawiać notatki dla siebie — do wykorzystania w przyszłości. Z Hypothes.is można również w łatwy sposób zindeksować odwiedzane strony, opatrzyć etykietami, dzięki czemu historia naszego przeglądania jest mniej bierna, a bardziej refleksyjna.

Jedyny problem z Hypothes.is, jaki dostrzegam, to fakt, że nie jest - pomimo swojej nawet długiej historii - popularny, a jego główną grupą odbiorców są amerykańskie szkoły i uniwersytety. To sprawia, że narzędzie nie jest zbyt atrakcyjne (dodatkowo przyczynia się do tego przestarzały interfejs) i rozpatrywane jako coś, co może używać każdy na własny użytek.

Ponadto korzystanie z urządzeń mobilinych, przeglądania sieci w aplikacjach, i to głównie treści wideo, nie sprzyja raczej tworzeniu adnotacji w taki sposób.

Osobiście jednak polecam chociażby spróbować. Sam korzystam z Hypothes.is już od niespełna trzech lat, mam już na koncie ponad dwa tysiące dwieście adnotacji (choć tylko niewielka część jest widoczna publicznie), co nie jest może wielką liczbą (to średnio jedynie jakieś dwie adnotacje dziennie codziennie), ale sprawia, że mogę już pisać o jakimś tam doświadczeniu.

|

07 lipca 2024

Co dwie głowy to nie jedna

Przyglądając się opisom i poradnikom dotyczącym metody Drugiego Mózgu (Second Brain) Tiago Forte i proponowanych przez niego modeli PARA oraz CODE, postanowiłem zabawić się w zbudowanie swojego odpowiednika tychże. Tak powstała PIZZA i ZUPA, które funkcjonują w ramach Drugiej Głowy, nazywanej przeze mnie też Wtórną Mózgownicą, bo jak wiadomo, co dwie głowy to nie jedna.

Właściwie Drugą Głowę możemy zamienić na jakże wyniosłe MENU, czyli Moją Elitarną metodę Nowoczesnego Uporządkowania sobie życia. Nie ma jednak takiej potrzeby, ponieważ istnieje ryzyko, że powstanie z tego ZGAGA, czyli Zbyt Górnolotny Albo Gówniany Akronim.

PIZZA to projekty, interesujące tematy, zgromadzone zasoby i archiwum.

  • Projekty - tutaj znajdują się bieżące działania w ramach projektów, które są działaniami o dość sporej skali
  • Interesujące tematy - tutaj znajduje się wszystko to, co nas interesuje i na temat czego gromadzimy informacje, bez względu na to, jaki projekt akutalnie realizujemy
  • Zgromadzone Zasoby - tutaj znajdują się przydatne zasoby, które zechcielibyśmy wykorzystać przy różnych projektach czy w różnych tematach, dlatego zawsze mogą się przydać
  • Archiwum - tutaj ląduje wszystko, co już nie jest potrzebne, a głównie nieaktualne projekty, ewentualnie przestarzałe tematy i zasoby, oczywiście archiwum to nie kosz, zatem możemy swobodnie z niego wydobywać to, co znów okaże się potrzebne i aktualne

ZUPA to zbieranie, uporządkowanie, przepracowanie i archiwizowanie.

  • Zbierz - tutaj po prostu zbieramy interesujące nas informacje, ważne, aby zbieranie nie było tylko zwykłym kolekcjonowaniem, bo z zupy zrobi się kupa.
  • Uporządkuj - tutaj umieszczamy zebrane informacje do odpowiednich miejsc, w których intuicyjnie będziemy poszukiwali ich w przyszłości, zatem prowadzimy aktywną selekcję i segregację
  • Przepracuj - tutaj chodzi o różne sprawy, między innymi o to, aby łączyć informacjie i notatki, budować z nich coś więcej, czyli na przykład stworzyć wypowiedź (wcale nie musi być dostępna publiczna), może esej, artykuł lub zwykły wpis w dzienniku, chodzi o to, że przepracowujemy zebrane informacje w swojej głowie, dzięki temu utrwalamy wszystko w zupełnie inny sposób
  • Archiwizuj - tutaj umieszczamy wszystko to, co już nie jest aktualnie potrzebne, czyli po prostu na bierząco sprzątamy swoje środowisko, aby były w nich najbliższe i najważniejsze elementy
|

Notowanie jest jak zbieranie zapasów na zimę

Docieranie do informacji to jeszcze nie wiedza. Wiedza to zbieranie informacji i dalsze ich wykorzystywanie, łącznie, przetwarzanie - zachowywanie na potem.

Wyobraź sobie, że głodny idziesz do sadu najeść się jabłek. Zjadasz tyle, ile potrzebujesz i wracasz do domu. Następnego dnia znowu idziesz się posilić. I tak do czasu, aż w sadzie nie ma jabłek. Zostajesz więc głodny. To jest właśnie docieranie do informacji, spożywanie ich, ale nie wykorzystywanie. Ostatecznie nic z tego nie wynika.

A teraz wyobraź sobie, że idziesz do sadu i zbierasz jabłka do skrzynek, zanosisz do piwnicy, a z części z nich robisz przetwory. Jesz jabłka, aby zaspokoić głód, a gdy już sad nie wydaje owoców, sięgasz po te, które jeszcze zachowały świeżość w piwnicy. A gdy te się skończą, sięgasz po przetwory.

Jeśli masz wystarczająco duże zasoby, to wystarczy ich do następnego czasu, gdy sad znów wypełni się jabłkami. To jest właśnie gromadzenie i przetwarzanie informacji, z których rodzi się wiedza, wiedza, która wystarcza na dłużej i czemuś służy.

Dowiadujesz się czegoś, to owocuje i cię nasyca.

Nasyca wtedy, kiedy nie tylko przyswajasz informacje, ale też coś z nimi zrobisz, nawet jeśli tylko je zachowasz, zapiszesz gdzieś, aby móc do nich powrócić. Nie musisz od razu przygotowywać dysertacji naukowej lub dokonywać dziennikarskiego śledztwa, po prostu wystarczy, że nie przepuścisz informacji przez swój intelektualny przewód trawienny tylko po to, aby posilić się na określony czas i pozostać z niczym.

A jeśli przy tej okazji opracujesz własny system gromadzenia i przetwarzania informacji do tego stopnia, aby nie tylko pozwalał na ich skuteczniejsze pozyskiwanie, sprawniejsze przetwarzanie i obfitsze wykorzystywanie, to już można powiedzieć o wielkim sukcesie.

|

Czytaj więcej…

Zotero 7 Update

Najnowszy update Zotero, czyli wersja programu oznaczona numerem 7, to doprawdy wielka nowość, mimo że zakres wprowadzonych zmian nie jest t...

Możesz przeczytać jeszcze…