Rano zadałem sobie dziwne pytanie: co mają wspólnego popularyzatorzy czytelnictwa i antyszczepionkowcy? Pozwólcie, że potraktuję to pytanie jako wabik i na nie (jeszcze) nie odpowiem... Tymczasem przybywam z zupełnie czym innym.
Co prawda wiele z rozpoznań tak zwanej starej socjologii literatury współcześnie się kwestionuje lub uzupełnia o nowe myśli, to jednak dość często mam wrażenie, że spora część ówczesnych refleksji jest uniwersalna i da się przyłożyć do aktualnej sytuacji literatury czy jej obiegu.
Miałem tak właśnie po przeczytaniu jednego z cytatów z Roberta Escarpita, który pisał, że „edytorstwo literackie usiłuje pozyskać czytelnika literatury drogą motywacji nieliterackich, takich jak nawyki, snobizm, ostentacyjna konsumpcja, poczucie winy kulturowej albo subtelne wykorzystanie wspomnianej strefy pozajęzykowej, marginalnej strefy struktur ukrytych, w której działają między innymi przymusy społeczne, wytwarzające u czytelnika potrzebę uśmierzenia na pół świadomych obsesji, statystycznie uchwytnych zagrożeń, jak choroba, niepewność zatrudnienia, problemy współżycia z partnerem, lęk przed wojną itd.” (tłumaczenie Janusza Lalewicza).
Nie wiem, jak Wam, mnie się to skojarzyło z niegdysiejszymi, dziś chyba już nieco słabszymi, akcjami promującymi czytelnictwo, osadzonymi na przekonaniu, że jeśli nie czytasz, to... (tutaj można wstawić dowolny negatywny skutek nieczytania). Inną, równie ciekawą kwestią, jest wykluczający, elitarystyczny czy nawet dyskryminacyjny charakter niektórych działań mających na celu zachęcenie do czytania.
Uważam, że zamiast zastanawiać się, dlaczego ludzie nie czytają lub nie czytają w zadowalającym (pytanie brzmi: zadowalającym kogo? – wydawców? bibliotekarzy? księgarzy? nauczycieli?) stopniu, lepiej byłoby zastanowić się, dlaczego akcje czy wydarzenia popularyzujące czytelnictwo, tak liczne zresztą, zwłaszcza kiedyś, nie odnoszą spektakularnego skutku. A może jest zupełnie inaczej i zatrważający co poniektórych stan czytelnictwa w naszym kraju nie jest aż tak słaby jak się powszechnie sądzi?