Czy wiecie, że kukulion to strofa w obrębie kontakionu bądź akatystu, zespolona z ikosami, ale różniąca się od nich strukturą rytmiczną? Nie? No to teraz już na pewno wiecie. Ale spokojnie, nie będzie to wykład z poetyki. Piszę to tylko dla atencji. Bo tak naprawdę nie mam zbytnio o czym pisać.
Nie wiem, jak u Was, ale u mnie obecny czas wcale nie jest czasem, w którym muszę nagle wynajdywać sobie zajęcia. Mam wystarczająco dużo pracy. Dlatego też nie potrafię jakoś wygospodarować dodatkowego czasu na to, by może napisać coś nowego, znaleźć coś i to opisać, przeczytać książkę i ją zrecenzować, by może w końcu nie oszukiwać się, że podcast nie żyje, a tak bardzo chciałem go nagrywać i może coś powiedzieć do mikrofonu...
Piszę to jednak nie po ty, by narzekać i szukać pocieszenia. Po prostu dostrzegam pewną ciekawą rzecz i zastanawia mnie, jak wyglądają Wasze obserwacje w tej kwestii. Będzie to z pogranicza kultury cyfrowej i animacji kultury. Zatem jak czujecie się na siłach, to napiszcie w komentarzach, co o tym sądzicie?
Otóż zauważyłem, że w obecnym czasie wiele instytucji i organizacji odkryło Internet oraz media społecznościowe. (Pominę zagadnienie szkolnictwa i wykorzystywania e-learningu, bo to temat wymagający szczególnej uwagi.) Może nie na zasadzie, że, o, proszę, istnieje sieć i społeczność internetowa naszych odbiorców, tylko na zasadzie, że, o, może by tak wykorzystać narzędzia cyfrowe tak, jak powinny być wykorzystane?
Oczywiście upraszczam. Doskonale wiem, z czego to wynika i dlaczego tak się dzieje. Sytuacja jest wyjątkowa, więc i działania są wyjątkowe. Znam też takie przykłady, które wyłamują się z tej uogólniającej obserwacji i nie robią z tego nic szczególnego. Chodzi mi jednak o pewną tendencję i nie ukrywam, że zarazem mnie to zadziwia i irytuje.
Zastanawia mnie bowiem jedno: czy jak już wszystko powróci do względnej normalności i instytucje wznowią stacjonarną działalność, to czy cokolwiek z tego docierania do odbiorcy poprzez narzędzia cyfrowe pozostanie? A może powróci poprzedni stan, w którym wirtualne zwiedzanie wystawy, transmisja koncertu online, spotkanie autorskie w medium społecznościowym, udostępnianie publikacji cyfrowych i tym podobne, to tylko takie tam dodatki, wszak wiadomo, że prawdziwa kultura jest na miejscu i na żywo?
Nie chcę uświęcać kultury cyfrowej i umniejszać kulturze uczestnictwa w tradycyjny sposób, nie stawiam ich naprzeciw sobie i nie ważę jednej wyżej czy niżej. Wręcz przeciwnie, dostrzegam, że mogą i nawet powinny iść współcześnie razem, obok siebie.
Zresztą, mam dziwne wrażenie, jakbym sam próbował odkryć coś, co przecież jest oczywistością. Lub próbował przekonać do czegoś, do czego nie trzeba aż tak bardzo przekonywać. Jednakże jak myślę o tym, że jesteśmy ponad pół wieku po rozpoczęciu rewolucji cyfrowej, a korzystanie z zasobów cyfrowych traktowane jest jako reagowanie na stan wyjątkowy, to dochodzę do wniosku, że jeszcze długa droga przed nami...
Tyle ode mnie. Napiszcie, co Wy o tym sądzicie. Ja tylko na koniec jeszcze dodam, że kukulion to z greckiego koukoúlion, czyli kaptur.