05 kwietnia 2018

Drukowanie Internetu, czyli nowa remediacja

Na początek małe wyjaśnienie. Po pierwsze, dość swobodnie używam tutaj pojęcia remediacji, być może w paru momentach nawet nie do końca zasadnie. Po drugie, po części zjawisko, które zwróciło moją uwagę, nie jest niczym nowym. Podobne rzeczy działy się i dzieją nadal. Niemniej, jest to na tyle ciekawe, że warte osobnego komentarza.


Właśnie przeczytałem, że Katarzyna Nosowska, wyda książkę, na którą złożą się zapisane treści wideo, które tworzyła na swoim oficjalnym profilu na Instagramie.

Co prawda swój profil na tym portalu społecznościowym mam, ale już od dawna nie korzystam i tam nie zaglądam, więc nie wiem, jakie trendy teraz tam panują. Nie znałem i nie znam profilu Nosowskiej, nie wiem więc, o czym są i jakie to materiały. Z tego co wyczytałem, to ironiczne i pełne humoru komentarze życia publicznego lub kulisów showbiznesu - jednak w kontekście moich refleksji nie jest istotne.

Ważniejsze jest to, że możemy zaobserwować ciekawą tendencję związaną z drukowaniem treści internetowych, narracji audiowizualnych, funkcjonujących pierwotnie w świecie elektronicznym. Jak się okazuje, przypadek Nosowskiej nie jest odosobniony. Podobny zabieg już został wykonany w przypadku jednego z profili na Facebooku, czyli Facecji, na podstawie czego powstała książka Macieja Kaczyńskiego, Patryka Brylińskiego, zawierająca „zbiór wymyślonych rozmów nieżyjących posiadaczy fałszywych kont internetowych”, na przykład Adama Mickiewicza.

W obu przypadkach dostrzegam tutaj dwa aspekty. (Na marginesie można wspomnieć o nurcie uncreative writting.) Pierwszy, to remediacja zapisu wideo do zapisu tekstowego. Na swój sposób można powiedzieć, że dochodzi do upiśmiennienia mowy, czyli wtórnego procesu, który już się dokonał przy zwrocie piktorialnym (tutaj bardzo szeroko to ujmuję, sam zwrot – różnie zresztą ujmowany – dotyka nieco bardziej złożonego procesu), czyli przy przejściu od kultury oralnej do kultury piśmiennej. Przekaz ustny uległ remediacji, wkroczył w pole pisma, następnie pismo remediowało do druku, teraz druk i pismo remediują do zapisu cyfrowego. No i jak widać, zapis elektroniczny (tu dodatkowo audiowizualny) remediuje z powrotem do druku. To bardzo ciekawa droga, którą można prosto zapisać w postaci takiego ciągu: oralność -> pismo -> druk -> audio/wideo (mowa) -> tekst pisany (druk).

W pewnym sensie wiąże się to z tym, na co zwracał Mike Sandbothe, pisząc o splotach cyfrowych, obejmującym cztery zjawiska, czy też jak on to określił „transformacje semiotyczne”: upiśmiennienie mowy, oralizacja pisma, ikonizacja pisma, upiśmiennienie obrazu.

Niegdyś zamieniliśmy werbalność, bezpośredniość i kontekstowość przekazu mówionego (rozmowa, opowiadanie przy ognisku, jednoczesna obecność nadawcy i odbiorcy) na zdystansowany, oderwany od kontekstu, czasu i przestrzeni przekaz piśmienny (równoczesność nadawania i odbioru nie jest konieczna, a nierzadko możliwa). Internet sprawił, że powróciliśmy po części do komunikacji kontekstowej i związanej z jednoczesnością, przy czym nie bezpośredniej (bo jednak za pośrednictwem urządzenia, ekranu, interfejsu) i niezwiązanej z miejscem (możemy siedzieć w pokojach na dwóch krańcach świata). Tak teraz przekaz audiowizualny - a więc materiały wideo, tworzone przez Nosowską czy facebookowe dyskusje postaci historycznych, mające swój kontekst, zakorzenione w danym medium i wspólne dla danej społeczności (powiedzmy: wspólnoty fabularnej [przyjmijmy, że można to nazwać wspólnotą fabularną, choć to jednak odnosi się do czegoś innego], czy może wspólnoty narracyjnej) wykraczają poza to medium i wchodzą w nowe miejsce. Zatem odłączają się od kontekstu i medium elektronicznego.

Drugi aspekt to inkluzja technologiczna (tak to określam), czyli włączenie do wspólnoty fabularnej tych osób, które nie są obecne w sieci lub na konkretnych portalach społecznościowych, poprzez zaoferowanie im rozwiązania technologicznego, bardziej przyjaznego ich sposobom komunikacji. Dzięki temu, osoby znajdujące się poza tą strefą, czyli nie korzystające z Internetu lub nie mające konta na Instagramie czy Facebooku, mogą odbierać treści tam zamieszczane, choć w zupełnie innej formie. Nie są w takim ujęciu wykluczone (jednak gdyby spojrzeć na to jeszcze inaczej - taka książka drukowana, zawierająca teksty internetowe, będzie tylko protezą - zależy, jak chcemy na to patrzeć). Inną rzeczą jest dyskurs teorii krytycznych, mówiących, że tekst elektroniczny, cyfrowy lub sieciowy jest wyzwalający wobec tekstu drukowanego, który ze swej natury jest opresyjny, ograniczający (bo jest pewną strukturą, pewną ramą, zajmuje przestrzeń kartki, poza którą nie można wykroczyć). W takim ujęciu czymże byłoby „drukowanie Internetu”? Uwiązaniem sieci na smyczy? Wtłoczeniem jej z powrotem w ramy kodeksowej książki? A może pewną tradycjonalizacją (by nie poruszać tu pojęć konserwatyzmu i powrotu do korzeni) tekstu?

Jakkolwiek tego nie ująć, według mnie tworzy to nowy obieg narracji internetowych i powoduje ich wkroczenie do pola literackiego (drukowanego). Sądzę, że można powiedzieć, że następuje poszerzenie pola obiegu lub znalezienie takiego kanału, który umożliwia przenikanie się tych dwóch światów: elektronicznego, sieciowego i tradycyjnego, drukowanego, a także kanału, który daje możliwości, by narracje z jednego świata mogły pojawiać się w nowej formie w drugim świecie. Oczywiście chodzi mi tu bardziej o kierunek Internet -> druk, bo ruch w drugą stronę jest już oczywisty i nie wymaga szerszych wyjaśnień (wystarczy wskazać hipertekstowe adaptacje znanych dzieł literackich, np. w przypadku Rękopisu znalezionego w Saragossie Potockiego, adaptacji dokonanej przez Mariusza Pisarskiego).

Na marginesie tylko dodam, że ciekawiłoby mnie jeszcze wydrukowanie Recenzji z Lubimy Czytać, by następnie móc wystawić im recenzję na tymże portalu społecznościowym, które także mogłyby zostać wydrukowane, tworząc tym samym niekończącą się spiralę wzajemnych odniesień i odwołań, taki autotematyczny i samowystarczalny generator treści.

Idąc dalej, o ile często podkreśla się audiowizualizację literatury, o tyle tutaj dochodzi do swoistego utekstowienia (jeśli tak mogę to określić), czy też upiśmiennienia przekazów audiowizualnych. Co prawda nie jest to nic nadzwyczajnego czy nowego. Znane są bowiem przykłady książek, które powstały na bazie filmów (np. saga Gwiezdnych Wojen) lub gier (seria Warhammer*). Pamiętać przy tym trzeba jeszcze, że równoległe funkcjonowanie tekstu literackiego obok tekstu audiowizualnego (np. film, gra, komiks, audycja, spektakl), wykorzystanie uniwersum stworzonego w obrębie danego utworu (jak w powyżej wspomnianych przykładach) czy istnienie gier RPG* (które są w swej istocie fabularne, tekstowe, a także performatywne) wpisuje się w zjawiska transmedialności czy intermedialności. I to także nie jest nowością. Wiele już na ten temat pisano.

Jednakże rzadko spotykaną praktyką - ale teraz, jak widać, popularną - jest drukowanie tych przekazów, które pierwotnie powstały w świecie elektronicznym, nie do końca utożsamianym z tekstami literackimi, drukowanymi. I na to chciałbym zwrócić uwagę. To zaciekawiło mnie najbardziej, ponieważ od dłuższego czasu zastanawiam się nad problemem obiegu tekstów elektronicznych w kontekście socjologii literatury. Oczywiście mogę się w tej chwili narazić świadomym użytkownikom Internetu i bacznym obserwatorom różnych zjawisk, ponieważ pewnie istnieje wiele przykładów wydrukowanych tekstów powstałych w przestrzeni cyfrowej – przykład bardzo świeży: Robbo. Solucje, o czym zresztą pisałem poprzednio – na które sam zwróciłbym uwagę, gdybym odpowiednio długo poszukał. Tutaj jednak dostrzegam istotne różnice, sugerujące mi odmienne podejście do sprawy. Wyczuwam tutaj intuicyjnie, że to nie to samo i poruszamy się na nieco różnych płaszczyznach. Dlatego jak tylko odpowiednio ubiorę to w słowa, od razu napiszę co mam na myśli.

Jeśli jednak ktoś ma swoje przemyślenia i chce wnieść głos w moje rozważania, śmiało – opcja komentarzy jest dostępna, można też napisać do mnie bezpośrednio. Chętnie wejdę w dyskusję, która pomoże uporządkować mi „mgławicę intelektualną”, jaka mi towarzyszy.

____________
* Tutaj muszę dodać małą uwagę: słabo znam się na grach, także tych RPG, dlatego jeśli coś mylę i plączę, będę wdzięczny za wyprostowanie mojego myślenie ze strony osób, które widzą co i jak.


fot. Kenneth Goldsmith (Public Domain, Wikimedia Commons)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytaj więcej…

Rieck: dlaczego warto pisać

Bastian Rieck we wpisie Why Write? na swoim blogu pisze o pisaniu jako wyjątkowym narzędziu komunikacji. Udziela tym samym trzech odpowied...

Możesz przeczytać jeszcze…