Kruszymy literackie kopie
W kontekście przemian, jakim ulega literatura współczesna, głównie pod wpływem nowych mediów, warto podejmować wszelki wysiłek, by promować i wspierać uczestnictwo w życiu literackim na każdym poziomie: twórczym i czytelniczym, zarówno w świecie realnym, jak i wirtualnym. Między innymi z tych pobudek powstała idea Turnieju Jednego Opowiadania, z pewnością pierwszego tego typu wydarzenia w Częstochowie, a kto wie, czy nie jedynego w skali kraju. Choć zasadniczo powód był bardziej – par excellence – prozaiczny.
Otóż w Częstochowie już od lat znany jest – a od dłuższego czasu przeżywa renesans – Turniej Jednego Wiersza. Wyśmienita cykliczna impreza kulturalna, jednak zaadresowana do poetów. W związku z tym pojawiło się proste pytanie: a gdyby tak zorganizować podobny Turniej, jednakże przeznaczony dla twórców prozatorskich form literackich? No i pomysł zaczął kiełkować. Z czasem zaowocował wydarzeniem, które – jak na pierwszą (i miejmy nadzieję, że nie ostatnią) edycję – cieszyło się wielkim zainteresowaniem. Uwidocznił się głód prozatorskich nie tyle wrażeń, ile zmagań, mających charakter konkursowy, rywalizacyjny. A to dlatego, że Turniej z założenia miał stanowić wyraźny pretekst do pobudzenia lokalnych twórców, zmotywowania ich do twórczości oraz starcia z pozostałymi autorami, obierając przede wszystkim za punkt wyjścia krótką formę literacką, jednak mogącą pobudzić wyobraźnię do większych i poważniejszych tekstów, a kto wie, czy nie nawet samodzielnych publikacji.
W ten sposób 27 października 2017 roku w Pubie Szuflada udało się zorganizować Turniej w dwóch kategoriach: Konkurs Główny i Flash Fiction. Ta pierwsza skierowana była do autorów, którzy zgłaszali teksty o objętości do 12 tysięcy znaków i postanowili, aby oceniane były przez wytypowane wcześniej jury w składzie: Olga Wiewióra, Konrad Ludwicki i Tomasz Jamroziński, nie znające danych autorów, co podniosło obiektywność werdyktu. Druga kategoria była skierowana do śmiałków, którzy gotowi byli przeczytać tekst na żywo, pod presją czasu, ponieważ każdy uczestnik miał dokładnie 5 minut na głośną lekturę pracy. Zaś zwycięzcę wybierała zgromadzona tego wieczoru publiczność. W obu przypadkach, co zresztą oczywiste, każdy z autorów-amatorów mógł zgłosić tylko jeden tekst.
Obok głównych celów Turnieju było też wyłowienie młodych talentów z Częstochowy (a być może też z okolic), zaproponowanie nowego typu wydarzenia literackiego, dostarczającego innych wrażeń, niż te do tej pory znane. Innych, bo to ani indywidualne spotkanie autorskie, ani nic na kształt tak zwanego salonu, podczas którego paru autorów prezentuje swoje prace. To już prawdziwy turniej, konkurs, w którym nie ma miejsca na zbędne sentymenty i artystyczne uniesienia. Choć oczywiście i tego nie brakowało, to jednak walka była zażarta i nie na żarty. Warsztat i rzemiosło były równie ważne – jeśli nie ważniejsze – co wrażliwość i twórcza ekspresja.
Mam nadzieję (podobnie chyba, jak pozostałe osoby zaangażowane w współtworzenie tego wydarzenia), że Turniej był i będzie nadal wyśmienitą okazją do tego, by autorzy, którzy już tworzą w mieście, lecz nie mają sposobności pokazać się szerszej publiczności, mogli wyjąć swoje teksty z szuflady. Podobnie rzecz ma się z wiarą w to, że Turniej – choć pewnie raczej w dłuższej perspektywie – przyczyni się do intelektualnego i literackiego rozwoju mieszkańców miasta oraz wszystkich tych, którzy postanowią na chwilę zatrzymać się, by poznać kawałek dobrej i skondensowanej literatury.
Flash Fiction Battle
Jako że zaczynać należy od rzeczy małych, by z czasem przejść do jeszcze większych, Turniej u swoich podstaw miał refleksję na temat krótkich, a nawet bardzo krótkich form literackich. Początkowo nawet nosił nazwę Flash Fiction Battle. Jednak z czasem formuła konkursu została nieco zmieniona tak, by dać szansę także tym autorom, którzy lubią się trochę rozpisać i zarysować fabułę w większym planie. To nie oznacza, że duch flash fiction został porzucony. Wręcz przeciwnie, uobecnił się w dwójnasób, ponieważ podczas Turnieju to właśnie tego rodzaju teksty były prezentowane na żywo.
Flash fiction to krótka forma prozatorska, to opowiadanie, które można przeczytać jednym tchem. Często określa się je także jako short short stories lub cigarettes stories, wskazując, że można przeczytać je w trakcie przerwy na papierosa, „przejeżdżając jedną stację metrem lub czekając na autobus”. Jak piszą badacze i znawcy gatunku, tradycja flash fiction nigdy nie dotarła do Polski, choć pod różnymi nazwami i określeniami (np. miniatury literackiej lub mikroopowiadania) polscy pisarze uprawiali podobne ograniczone objętością formy ekspresji.
Flash fiction jako literacka odpowiedź na telewizyjną estetykę klipu, rozwijającą się przede wszystkim pod wpływem stacji muzycznej MTV, próbuje także odpowiedzieć na przemiany współczesnych mediów, określanych mianem nowych mediów, skupionych głównie na krótkich, skondensowanych i atrakcyjnych przekazach. Literatura tego typu stara się więc reagować na medialny szum oraz dostosowywać swoją formę do współczesnego tempa kultury oraz komunikacji, choć z różnym skutkiem. Flash fiction, to także - jak wykazują znawcy - „efekt walki o coraz bardziej rozproszoną uwagę współczesnego odbiorcy i wyraz tęsknoty za pełnym sensu, wartościowym komunikatem”.
Ciekawa jest jednak refleksja nad stanem czytelnictwa takich właśnie opowiadań. Wsłuchując się w głosy osób zajmujących się literaturą na różnych szczeblach (od autora, przed wydawcę, księgarza, aż po literaturoznawcę), możemy dojść do wniosku, że tak krótkie i skondensowane formy nie są najatrakcyjniejsze, jak mogłoby się wydawać, mimo że można przeczytać je właściwie na jeden raz, ot tak, poświęcając tyle samo czasu, ile poświęcamy na przejrzenie naszych aktualności z profili mediów społecznościowych.
Próbując wysunąć pewne wnioski – ale to tak na marginesie, by nie wdawać się w niepotrzebne dygresje – możemy stwierdzić, że to właśnie dlatego, że media społecznościowe, czy w szerszym ujęciu nowe media zawłaszczają właśnie tę przestrzeń. Nie interesują nas krótkie formy, nawet, jeśli od strony formalnej nie wiąże się to z wysiłkiem. Po pierwsze dlatego, że wysiłek ten zostaje przeniesiony na stronę treściową (wszak ładunek emocjonalny i intelektualny w opowiadaniu bywa często znacznie większy). Notabene, czy ktoś jeszcze dziś czyta poezję w tramwajach lub w kolejce? Po drugie dlatego, że social media niejako anektują nasz wolny czas, do tego nierzadko w sposób inwazyjny. A jeśli już pozwalamy sobie na lekturę, wolimy coś dłuższego, rozbudowanego, coś, przy czym znacznie bardziej i na dłużej wejdziemy w świat przedstawiony. Podobne tendencje możemy dostrzec również na polu filmu czy seriali, które pod wpływem internetowej dystrybucji materiałów także przechodzą transformację.
Rękawica została podjęta
Jak na debiutujące wydarzenie, zainteresowanie Turniejem było ogromne. Łącznie w obu kategoriach zgłosiło się kilkanaście osób. Za to głosy pojawiające się przed i po wydarzeniu pokazały wyraźnie, że Turniej Jednego Opowiadania to impreza warta kontynuacji, że są osoby, które potrzebowały właśnie takiej możliwości oraz że chcą i potrafią napisać tekst, który dobrze się czyta i słucha.
Oczywiście poziom był zróżnicowany. Podobnie rzecz miała się z tematyką. Nie brakowało opowiadań poruszających sprawy poważne, wymagających skupienia i zastanowienia. Były też prace swobodniejsze w formie i treści, często wykorzystujące konwencję fantastyki, a także rozrywkowe, prowokujące, niejako obliczone na performatywny charakter Turnieju. Zwycięzcą w kategorii Konkurs Główny został Sławomir Domański za tekst Pogrzeb stryja, z kolei we Flash Fiction wygrał Marek Palutkiewicz za opowiadanie Plask!.
W tej pierwszej kategorii udział wzięło dziewięcioro uczestników i tyle właśnie tekstów możemy przeczytać w Antologii. Zbiór jest bardzo zróżnicowany pod każdym względem. Jednak nie chodzi tu teraz o wartościowanie. Tego dokonało jury, ponieważ takie były zasady Turnieju, a indywidualnej oceny poszczególnych tekstów może dokonać każdy czytelnik. Po to udostępniamy Antologię, by samodzielnie spojrzeć na opowiadania, by móc je porównać i czerpać przyjemność z ich lektury, która na pewno będzie inna dla każdego.
Na początek proponujemy tekst zwycięski w Konkursie Głównym, czyli opowiadanie zatytułowane Pogrzeb stryja, autorstwa Sławomira Domańskiego. Ta momentami przejmująca historia opowiada nie tyle o śmierci i utracie kogoś bliskiego, jak wskazywałby tytuł, ile stanowi świadectwo upływu czasu i przemijania, przechodzenia z pewnego „wtedy” do pewnego „teraz”, które towarzyszy każdemu człowiekowi, bez względu na wszystko.
Następnie czeka nas istna mieszanka stylistyczna i tematyczna, choć mam wrażenie, że spoiwem i towarzyszącym każdemu tekstowi motywem jest pewnego rodzaju ucieczka czy też przemieszczenie się, przejście, nierzadko o charakterze egzystencjalnym na linii życie-śmierć, co jest także charakterystyczne dla zwycięskiego tekstu, wspomnianego powyżej.
Międzypokoleniowe i historyczne spojrzenie proponują dwaj autorzy: Jacek Bąk i Szymon Różycki. Ten pierwszy napisał Opowieść o Starym Joe, czyli literacki western, o charakterze reminiscencyjnym, z intrygującym nawiązaniem do legendy Dzikiego Zachodu. Drugi z kolei w Michaile przedstawił historyczną opowieść z akcentem relacji polsko-ukraińskich. Bliżej współczesności znajduje się Krzysztof Majtyka z Człowiekiem z Wysokiego Mostu (oczko puszczone w kierunku fanów prozy Philipa K. Dicka, choć niewiele tu fantastyki), czyli z przewrotną historią o tylko pozornie zwykłym człowieku.
Klucz fantastyki i pomieszania porządków prawdy i fikcji, obecny u wspomnianego Dicka, lepiej sprawdza się w opowiadaniu Rafała Rykały. Kod to oniryczna i groteskowa historia szukania tytułowej kombinacji znaków, reguł, sposobów uporządkowania informacji, a więc rozszyfrowania wielu porządków i prawideł obejmujących funkcjonowania świata (a może i nawet całego wszechświata), tego, co dane, co wykreowane, tego, co rzeczywiste, wirtualne czy nawet tego, co na styku tych dwóch światów.
Z kolei kody kulturowe lub nawiązania (sądzę, że także ściśle do współczesności) można odnaleźć w opowiadaniu Mateusza Szkopa, tytułem wprost odnoszącym się do chyba kultowego już utworu i albumu brytyjskiego zespołu The Clash. Tutaj London Calling to emigrancka opowieść o tytułowym mieście i między innymi o tym, czym krzyczą jego ulice, lub też o tym, jak słyszy je Polak przebywający na Wyspach. Ucieczka łączy się z powrotem, które trudno wskazywać choćby w opowiadaniu Marty Wojtyry. Freerun stanowi bowiem egzystencjalną opowieść drogi, a być może w drodze, stanowiącą właściwie ucieczkę od lub do, w zależności od miejsca, z którego się patrzy.
Ta tylko z pozoru swobodna podróż wiąże się z tekstem Julity Paprotnej, która napisała współczesną (a może po trosze futurystyczną) egzystencjalną opowieść o umieraniu, a raczej o tym, jak to umieranie nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać, choć pomóc w tym powinien tytułowy Instytut Dobrej Śmierci. Podobnie niełatwe jest radzenie sobie z życiem po śmierci, o czym opowiada tekst Marka Palutkiewicza. W Zwidzie mamy historię o realnej śmierci, do przygotowania której nie potrzeba żadnej instytucji, a przed którą nie są w stanie uchronić przedstawiciele instytucji tylko mimochodem ukazanych w opowiadaniu. Na tym kończy się splot konkursowych tekstów części pierwszej.
W kategorii Flash Fiction udział wzięło ośmioro uczestników, jednakże w niniejszym wydaniu możemy przeczytać sześć krótkich tekstów. Tutaj, co oczywiste, dynamika opowiadań jest większa, ponieważ znaczenia musiały być zdecydowanie zagęszczone i zawarte w jeszcze krótszych formach. Dużą rolę odegrała też lektura, dokonana podczas Turnieju przez autorów, dlatego liczył się performatywny charakter opowiadania, jego siła oddziaływania na publiczność, która rozstrzygała o zwycięstwie.
W ten sposób zdecydowaną większością głosów wygrał Plask! Marka Palutkiewicza, który otwiera drugą część Antologii. To żartobliwe opowiadanie, w stylu pratchettowskim, mówi o tym, w jakim miejscu się znajdujemy, jako ludzkość. Myślę, że warto poznać tę odpowiedź, mimo że co poniektórych może wcale nie zdziwić. Nieco podobny charakter ma tekst Jacka Bąka. Wizyta to prosta fantastyka, również w stylu prozy Terry'ego Pratchetta, z zaskakującą, jakże życiową, pointą.
Życiowe, nierzadko trącające wrażliwe struny, są opowiadania: Martyny Ujmy – Beksa Lala to bolesna historia dziewczyny, nie potrafiącej zaznać prawdziwej miłości; Sławomira Domańskiego – Pan Mopsik stanowi obyczajową historię, sięgającą problemów codzienności; Jakuba Wawrzyńczaka – Przedostatni altruista to opowiadania krótkie, lecz bardzo treściwe, z odpowiednim ciężarem i bardzo wymowne. W sam raz na koniec Antologii, by domknąć ją szybkim ruchem i pozostawić przestrzeń na czytelniczą refleksję i odpowiedź na pytanie, czy warto było. Ale to nie wszystkie teksty. Na czytelników czeka jeszcze surrealistyczne opowiadanie Konrada Antczaka, zatytułowane tajemniczo P........., o temacie dobrze znanym chyba tylko autorowi, choć moim zdaniem nieco o procesie tworzeniu i sile władzy. Tekst podczas Turnieju wydawał się hermetyczny, jednakże zyskuje, gdy zobaczy się zapis na własne oczy, bo jak każdy się przekona, warstwa wizualna jest tu znacząca.
Walka trwa
Na koniec jeszcze odrobina informacji szczegółowych. Głównym organizatorem pierwszego Turnieju Jednego Opowiadania było Koło Literackie Anafora, funkcjonujące przy Instytucie Filologii Polskiej Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie. Partnerami przedsięwzięcia byli: Ośrodek Promocji Kultury, Pub Szuflada, Częstochowski Kolektyw Twórczy WyTwórnia oraz wortal czeKultura.pl, będący również patronem medialnym. Całość dofinansowano ze środków Centrum Amatorskiego Ruchu Artystycznego. To wszystko w dużej mierze przyczyniło się do tego, że Turniej pod względem organizacyjnym trzymał odpowiedni poziom i że od razu pojawiły się pytania o drugą edycję. Pokazuje to, jak tego typu inicjatywa była i jest nadal w Częstochowie potrzebna.
Sukces Turnieju to także zasługa pozostałych osób zaangażowanych w organizację wydarzenia. Mam tu na myśli między innymi Pawła Florczyka, odpowiadającego za Pub Szuflada, pub, który stał się areną literackich zmagań, a także ważnym fundatorem nagród oraz całą ekipę z Szuflady, która dzielnie i cierpliwie pomagała w sprawach technicznych i nie tylko. Myślę także o Marcinie Szczygle, którego fotograficzny zmysł pomógł uchwycić tamte chwile i przedstawić je tym, którzy nie mogli być obecni. Podobnie nie mogę pominąć wkładu i niewątpliwego wsparcia ze strony wspomnianego już jury Turnieju, czyli Olgi Wiewióry, Konrada Ludwickiego i Tomasza Jamrozińskiego. Bez ich fachowego podejścia do zadania, jakim było przeczytanie i ocena tekstów nadesłanych w kategorii Konkurs Główny nie moglibyśmy mówić i pisać o wysokim poziomie tego projektu.
Podziękowania należą się także wszystkim tym, których nie wymieniam z nazwiska (w wyniku nieuwagi i roztargnienia), a którzy jednak przyczynili się do tego, by Turniej odbył się i jego efekty można było poznać również teraz, czy to czytając niniejszą Antologię, czy też mogąc zobaczyć ją we wszelkiego rodzaju mediach. Każdy, nawet jeśli tylko nieznacznie i przeze mnie niezauważenie wniósł coś od siebie, zasługuje na gorące podziękowanie. Jestem za to wszystko ogromnie wdzięczny i w imieniu swoim, ale też pozostałych zaangażowanych osób serdecznie dziękuję. Oby dane na było spotkać się raz jeszcze na wspólnej literackiej drodze.
Rzecz jasna Turniej nie mógłby się odbyć, gdyby nie udział wielu utalentowanych autorów, wspomnianych wcześniej. Ich zaangażowanie i twórcza ambicja sprawiła, że podczas literackich zmagań mieliśmy czego słuchać, a teraz mamy co czytać. Zatem, jako redaktor niniejszej publikacji, a także jako Przewodniczący Koła Literackiego, zapraszam serdecznie do lektury.
il. Koło Literackie Anafora
fot. Marcin Szczygieł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz